Wszyscy patrzyli jak ciało Wybrańca upada z łoskotem na
ziemię. Najwyraźniej „do trzech razy sztuka” zadziałało i w tym przypadku. W
Dolinie Godryka się nie udało? Na cmentarzu też nie? Nigdy nie mów nigdy!
Uwierz w siebie i spełniaj marzenia! Tylko co jeśli to marzenie wiązało się ze
śmiercią Złotego Chłopca?
- Harry!- usłyszała jak przez mgłę (swoją drogą to bez sensu,
bo mgła nie przeszkadza w słuchaniu tylko patrzeniu, ale ok. przyp.aut.)-
zróbcie coś!
Ktoś się nad nią pochylił i podniósł ją na nogi- co tu dużo
mówić- niezbyt delikatnie.
- Znowu się spotykamy szlamo- cichy syk przy jej uchu
upewnił ją w przekonaniu, że jest źle.
No pewnie. Mój przyjaciel
nie żyje, a my przegrywamy wojnę! Ześlijcie na mnie mojego odwiecznego wroga. Eh, Godryku za co?
- Mionka- przerażony krzyk rozległ się wśród wiwatów
śmierciożerców.
- Hermi- powiedział ktoś inny.
- Hermiono- usłyszała cichy szept Harrego.
Chwila Harrego?
Jakiego Harrego?
A ilu znasz?-
zapytała jej podświadomość.
O nie! Hermiono
wariujesz. Słyszysz głosy zmarłych. I jeszcze gadasz do siebie. Nie jest
dobrze.
- Hermiono obudź się.
Co? Czy ktoś myśli, że
była na tyle głupia, że zasnęłam podczas bitwy? Najmądrzejsza czarownica od
czasów Roweny, pamiętacie?
- Hermiono musisz wstać.
Otworzyła ostrożnie oczy i zaraz je zamknęła.
O kurcze, to Harry.
Czy jestem w niebie?
Szarpnęła się.
- Leż spokojnie.
Co to, to nie. Czy ja
kiedykolwiek leżałam spokojnie? Co za głupie niebo.
Podniosła się i już chciała komuś nawtykać, że nie tego się
spodziewała, ale spostrzegła, że znajduje się w pociągu.
- Zemdlałaś- powiedział za nią Harry, a ona odwróciła się
tak gwałtownie, że prawie przywaliła głową w półkę.
- Powinnaś coś z tym zrobić- powiedział tym razem Ron-
ciągle mdlejesz. A gdyby nas nie było przy tobie?
- Oh, dajcie spokój- użyła tonu, którego zwykle używała gdy-
co tu dużo mówić- chciała, żeby ktoś jej dał spokój- to pewnie nerwy.
Przyjaciele nie byli zbytnio przekonani, ale o nic nie
pytali, bo już przyjechali na stację.
Nowy rok szkolny czas
zacząć- pomyślała po czym chwyciła swój kufer i klatkę z niezadowolonym
Krzywołapem, który syknął wybudzony ze snu.
- Nie sycz na mnie, bo przerobię cię na karmę dla psów- warknęła
do rudej kupy futra, która w odpowiedzi tylko się zjeżyła.
Takie prymitywne
zwierzęta jak psy nie zasługują na wspaniałą karmę z Krzywołapka- myślał
rozzłoszczony- już lepiej być jakimś
kotletem dla ludzi. Przynajmniej aż tak cię nie rozwalą. No chyba, że ten głupi
Weasley- kontynuował swój wewnętrzny monolog.
Hermiona nie zważając na rozdrażnienie kota wyszła z
pociągu i pobiegła do przyjaciół, którzy czekali na nią przy powozie.
***
Witam Was, biedne duszyczki, które się tu przypałętały. Na początku napiszę, że wiem o tym, że historie w Hogwarcie są strasznie oklepane i praktycznie wyglądają tak samo, ale proszę nie skreślajcie tej historii od razu (możecie to zrobić później, jak już trochę przeczytacie). W moim pustym łebku jest bardzo dużo pomysłów na utrudnienie życia naszym kochanym Prefektom *szatański uśmieszek* i mogę Was zapewnić, że ani oni, ani Wy nie będziecie się nudzić (a przynajmniej mam taką nadzieję). Oczywiście w komentarzach możecie pisać o moich błędach, (bo jestem pewna, że takie będą), swoich blogach i innych rzeczach. Co tam chcecie (znaczy bez przesady), bo każdy komentarz będzie dla mnie baaardzo ważny.
Do kolejnych rozdziałów :*
Ja to Ja