wtorek, 27 września 2016

Świat stanął na głowie czyli nominacja do LBA




Wdech,  wydech, wdech, wydech. Okej…
*taniec szczęścia*
Witam Was w tym okropnym dniu zwanym poniedziałkiem (dzisiaj jest wtorek, ale pisałam to wczoraj), który od razu stał się piękniejszy, kiedy przeczytałam komentarz od Arcanum Felis. Jak się pewnie domyślacie (albo przeczytaliście) zostałam nominowana do LIEBSTER BLOG AWARD!!!  (mam nadzieję, że teraz już zauważyliście).
Nominacja do LIEBSTER BLOG AWARD jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na pytania otrzymane od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz kilka osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im pytania. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.
1   Czy jest ktoś, kto wspiera Cię w pisaniu? Jeśli tak — kim on dla Ciebie jest?
Niestety nie ma takiej osoby :( Znaczy są czytelnicy, ale jeśli chodzi o moich znajomych i rodzinę, to nikt nie wie o tym, że prowadzę bloga. Czasami znajdują jakieś pojedyncze prace, które piszę dla siebie czy na j. polski i mówią mi, że są dobre, ale nie odważyłam się pokazać im mojego opowiadania. Może kiedyś...
Co według Ciebie powinno się znaleźć w dobrym opowiadaniu?
Czy to pytanie jest podchwytliwe? Nie mam pojęcia, co dokładnie. Nie mam jakiś wygórowanych potrzeb, ale myślę, że ciekawa fabuła i interesujące postacie to podstawa.
3    Co najbardziej doceniasz u swoich czytelników?
To, że po prosty są :) To, że wyrażają swoją opinię, poprawiają błędy. No i oczywiście, że czytają  to opowiadanie.
 Jaka jest Twoja ulubiona potrawa?
To jedno z najtrudniejszych pytań, ponieważ ja pochłaniam praktycznie wszystko (tym samym przysparzając moim znajomym kompleksów, bo ciągle jestem chuda :)). Uwielbiam słodycze, najbardziej czekoladę (zaskoczone?) i żelki. Kiedyś lubiłam chodzić do McDonalda, ale zobaczyłam w Internecie jak się to wszystko miesza i teraz już go tak nie lubię (nie polecam oglądać po obiedzie. Sprawdziłam).
 Od ilu lat jesteś Potterhead?
Czy wszędzie musi być jakiś związek z matematyką? *liczy na palcach* Wydaje mi się, że ok. 4 lata, ale nie jestem pewna.
Czy należysz jeszcze do jakiś fandomów?
Jestem słownikowym przykładem książkoholika (tak, jest coś takiego…chyba) i z samych książek  jest ich pełno. Podam tutaj kilka (od razu zaznaczam, że część nazw znalazłam w Internecie i nie wiem, czy są poprawne):
 - PLLfamily (Pretty Little Liars)
 - Zafronner (Zac Efron)
 - KatyCat (Katy Perry)
- Jenniderps (Jennifer Lawrance)
Emmist (Emma Watson) 
Twoje ulubione imię męskie i żeńskie.
Z żeńskich są to: Jennifer, Emma i Lisa, a z męskich: Draco (żart, szczerze mówiąc trochę dziwnie się tak nazywać), Mike, Tom i Adam.
   Co robisz, gdy masz chwilę dla siebie?
Czytam, tańczę, śpiewam, spotykam się ze znajomymi i maluję paznokcie (do tego ostatniego potrzebuję duuużo czasu).
    Czy jest jakaś seria, która urzekła Cię równie mocno co Harry Potter? (Jaka?)
Uwielbiam Pretty Little Liars, Igrzyska Śmierci, Niezgodną, Wybranych, Baśniobór… ale Harry Potter chyba zawsze będzie trochę ponad nimi.
 Jakie miasto na świecie uważasz za najpiękniejsze i dlaczego?
Ftggyghjnk (walnęłam głową w klawiaturę). Nienawidzę takich pytań. Krew mnie zalewa na samą myśl o nich. To tak jak wybrać ulubione dziecko, książkę… no dobra, Londyn. Ale też nie pod każdym względem. Nie lubię tego pośpiechu. Ale patrząc na całokształt (nie ma znaczenia, że jest tam Peron 9 ¾ , studio i pełno sklepów z HP) to podobają mi się takie turystyczne pierdółki jak: London Eye, Pałac Buckingham i muzea, jak i rzeczy na, które nie zwraca się zbytnio uwagi czyli układ ulic i domów, metro (jedno z moich ulubionych na całym świecie). I uwielbiam ludzi w Londynie. Zwykłych przechodniów, którzy mają w sobie „to coś”.

Koniec. Mam więcej odpowiedzi niż kolejnego rozdziału, ale co tam…

 Moje pytania:
1.      Ile masz par butów?
2.      Jaki jest Twój ulubiony kolor i z czym Ci się kojarzy?
3.      Czy masz rodzeństwo (siostra czy brat, ile)?
4.      Gdybyś mogła jeść jedną rzecz do końca życia, co by to było?
5.      Jak dasz na imię swoim dzieciom?
6.      Gdzie chciałabyś mieszkać w przyszłości i dlaczego?
7.      Co zainspirowało Cię do założenia bloga?
8.      Jakich języków się uczysz?
9.      Komu byś podziękowała, odbierając Oscara?
10.   Co Cię najbardziej denerwuje?
 Nominowani:
- LaFinDeLaVie dramione-demons-of-the-past.blogspot.com
- Skyler;* slodki-listopad-dramione.blogspot.com
- Serena pokochac-lotra.blogspot.com
- Cookie Monster & Sappy dramione-naucz-mnie-latac.blogspot.com



niedziela, 25 września 2016

3. Wyjazd do rodziców?

             Wyszła na taras, wdychając świeże powietrze. Na szczęście była sobota, więc nie musiała się martwić o to, czy się nie spóźni. Usiadła na wiklinowym fotelu, szczelnie opatulając się szlafrokiem.
— Czy ty nawet tutaj musisz zatruwać mój cenny tlen swoją szlamowatą osobą? — uśmiechnął się ironicznie Malfoy, zapalając papierosa.
               Hermiona z irytacją spojrzała na używkę w rękach Ślizgona.
Serio? I kto tu niby zatruwa „cenny tlen”?
— Mam nadzieję, że zdechniesz od tego— warknęła.
               Blondyn z satysfakcją w oczach po raz kolejny zaciągnął się i po chwili wypuścił dym w stronę zamyślonej współlokatorki. Ta nawet się nie skrzywiła co utwierdziło go w przekonaniu, że jej wściekłe spojrzenia są w pewnym stopniu rutyną, a nie tym, że coś jej przeszkadza. Dla pewności dmuchnął w nią jeszcze raz, a kiedy nie zauważył żadnej reakcji postanowił spróbować czegoś innego.
               Z iście szatańskim uśmieszkiem zbliżył się do niej, czego na swoje nieszczęście zamyślona dziewczyna nie zauważyła. Pochylił się tak, że jego usta prawie dotknęły ucha Gryfonki.
— Buu —krzyknął.
               Przestraszona Hermiona zleciała z piskiem z fotela, tłukąc sobie pośladki. Odwróciła się do śmiejącego się blondyna, który nic sobie nie robił z jej wściekłego wzroku.
— Szlachetni i odważni Gryfoni — zironizował, a widząc jej rozdrażnienie dodał— Gdybyś była bogata to zapytałbym, za ile przekupiłaś tiarę, ale nie sądzę, żeby było cię na to stać.
— Nic o mnie nie wiesz — warknęła, z gracją podnosząc się z podłogi— Jesteś nadętym i rozpuszczonym bachorem, który widzi tylko czubek swojego nosa.
— Nie pozwalaj sobie — zmrużył oczy.
— Bo co mi zrobisz? — zapytała i podeszła do drzwi, prowadzących do salonu.
— Uważaj, bo może stać ci się krzywda — zagroził jej po czym pchnął na ścianę i położył ręce przy głowie, zamykając w szczelnym uścisku.
 — Czy ty mi grozisz?
— Oh, Granger — zaśmiał się zimno — Zabiłem nie raz i nie dwa. Nie myśl sobie, że oszczędzę jakąś irytującą kujonicę, która wszędzie się wpieprza.
— W takim razie mamy problem. Ja też zabiłam nie raz i nie dwa. I nie mam zamiaru dać się zamordować przez jakiegoś debila, który myśli, że wszystko mu wolno — powiedziała, wpatrując się w jego lodowate oczy, w  których pojawił się szok— Zaskoczony? Wojna nie oszczędza nikogo.
— Nie wyobrażam sobie, że możesz kogoś pokiereszkować mocniej, niż żeby dostał krwotoku z nosa — oznajmił.
— Twoi starzy przyjaciele myśleli tak samo. Teraz wąchają kwiatki od spodu — uśmiechnęła się ironicznie, hardo wpatrując się w blondyna.
— Nie wiesz, o czym mówisz.
— Oh, czyżby? — podniosła brwi i bezskutecznie próbowała go odepchnąć — A teraz z łaski swojej odsuń się ode mnie.  
— Nie odpowiada ci moje towarzystwo? — zaśmiał się cicho, sprawiając, że po plecach Gryfonki przeszedł dreszcz.
 — Nie odpowiada mi wiele rzeczy- zaczęła— do ciebie czuję o wiele więcej.
— Czuję się zaszczycony.
               — Świetnie. Teraz się przesuń— rozkazała.
               Na jej słowa arystokrata przybliżył się jeszcze bardziej. Ciemnowłosa wstrzymała oddech, kiedy jej piersi dotknęły jego klatki. Szarpnęła się, co nie przyniosło żadnego skutku.
               — Mmm… Granger. Nie wiedziałem, że lubisz rozkazywać— mruknął do niej.
               — Będziesz musiał się odszlamić — sięgnęła po ostatnią deskę ratunku, licząc na to, że w Malfoy’u odezwą się, wpajane przez całe życie zasady.
— W tym momencie twoja przerażona mina rekompensuje mi wszystko.
  Ja? Przerażona? Przerażony to będziesz ty, jak się zaraz wkurzę.
— I co odważna Gryfonko? — zadrwił.
Tego już nie wytrzymała. Zebrała w sobie całą odwagę (oczywiście, że ją miała) i z całej siły kopnęła go w krocze. Zaskoczony chłopak zgiął się z bólu, patrząc z nienawiścią na zadowoloną brunetkę.
— Wiesz, że przez to mogę nie mieć dzieci — zapytał, nie patrząc na nią.
— W takim razie — oznajmiła chłodno — wyświadczyłam światu przysługę.
***
— Co zrobiłaś? rudowłosa opluła się sokiem, kiedy usłyszała, do czego zdolna jest jej przyjaciółka.
— Myślisz, że mam mocno przerąbane? — spytała, myśląc o tym, że to nie był najlepszy pomysł, żeby atakować pewnego irytującego Ślizgona.
— Przerąbane to mało powiedziane — Ginny wytarła rozlany napój i spojrzała z naganą na brązowooką.
— To, co ja mam zrobić?
Na twoim miejscu, to bym się gdzieś schowała — powiedziała z powagą.
— Nie będę się przed nim chować! — w Hermionie znowu odezwało się „gryfońskie ja”.
Młodsza z dziewczyn tylko wzruszyła ramionami, wiedząc, że kłótnia nie przyniesie upragnionego efektu. Jej przyjaciółka była za bardzo uparta.
— Mogę u ciebie przenocować? — zapytała z nadzieją w głosie.
— Jasne — Weasley od razu się zgodziła.
***
               — Czekaj tylko się ogarnę — oznajmiła panna Granger, wchodząc do łazienki. Cały weekend spędziła u Ginny i nie miała szansy zabrać kosmetyków.
— Okej. Wezmę twoje książki — zaproponowała Weasley’ówna i poszła do sypialni.
               Hermiona  nałożyła trochę podkładu na nadgarstek i nabrała na palce. Już miała go rozsmarować na twarzy, kiedy dłoń ją zapiekła. Spojrzała w dół i zobaczyła bąble szpecące jej rękę. Krzyknęła, wsadzając ją pod wodę i bezskutecznie próbując zmyć brązową maź. W jej oczach pojawiły się łzy, kiedy uświadomiła sobie, że to tylko potęguje ból.
Co się stało? Przecież to nie możliwe, że… Malfoy. Zabiję gnoja!
               — Aaaaa — krzyknęła, zwracając tym samym uwagę przyjaciółki, która zaniepokojona hałasem stanęła w drzwiach.
               Ginny w jednej chwili znalazła się przy poszkodowanej, opatrując oparzenia. O nic nie pytała, wiedząc, kto jest za to odpowiedzialny. Przywołała zaklęciem własne kosmetyki i zabrała się za robienie makijażu zrozpaczonej dziewczynie.
Nie daj mu się. Pokaż, że jesteś ponad to.
— O Godryku! Co by było gdybym nałożyła to na twarz? — w oczach brunetki pojawiły się łzy.
 — Spokojnie — pocieszyła przyjaciółkę — Nie płacz. Nie jest tego warty. 
***
Dwie uczennice weszły do klasy w lochach i, ku niezadowoleniu jednej z nich, zajęły pierwszą ławkę. Hermiona z radością wyciągnęła podręcznik i kociołek, licząc na to, że nawet znienawidzony nauczyciel nie popsuje jej bardziej humoru.
— Jak tam buźka, Granger? — głos współlokatora wyrwał ją z zamyślenia.
Wspomniana dziewczyna odwróciła się z chęcią mordu wypisaną na twarzy. Otworzyła usta, nie wierząc w bezczelność jej szkolnego wroga.
— Jak mogłeś? Ty…
— Panno Granger, czy jest pani pewna, że chce dokończyć? — cichy syk przerwał jej wywód.
— Eeee… nie panie profesorze.
Też tak uważam — Snape powoli pokiwał głową, myśląc nad czymś intensywnie — Na dzisiejszych zajęciach zostaniecie podzieleni na pary. Będziecie robić szkiele-wzro. Najlepsze eliksiry trafią do skrzydła szpitalnego. Czy ktoś może mi powiedzieć, jakie indregiencje będą potrzebne?
               Wszyscy spojrzeli na Hermionę, czekając na jej odpowiedź. Ta jednak, ku ich zdziwieniu, nie podniosła ręki. Mało tego, nie wyglądała jakby miała zamiar to zrobić.
               — Czyżby wszechwiedząca panna Granger czegoś nie wiedziała? — na twarzy Severusa pojawił się ironiczny uśmiech, łudząco podobny do śmirku jego chrześniaka.
               — Ależ oczywiście, że wiem — powiedziała z rozbrajającą szczerością — Ale po co mam się wysilać? I tak nie dostanę punktów. Niech cudowni Ślizgoni się wykażą.
               — Panno Granger! — warknął profesor, patrząc na nią z zaskoczeniem. Czegoś takiego się nie spodziewał.
               — Tak? — uśmiechnęła się sztucznie.
Mi…
— O, chwila! Mogę ja? — podniosła rękę, uciszając czarnowłosego i powiedziała, naśladując głos nauczyciela: Minus dziesięć punktów dla Gryffindoru.
— Tak właściwie, to chciałem dać tylko pięć — zmrużył oczy.
— Nie szkodzi — machnęła ręką — I tak jeszcze dostaniemy.
Chyba mam już pierwszą parę — popatrzył na Draco.
Nie! Nawet ty nie jesteś tak wredny.
— Panna Granger i pan Malfoy.
Zapomnij. Jednak jesteś.
Z wyraźną niechęcią popatrzyła na współlokatora, który też nie wyglądał na zadowolonego.
To będzie ciekawe — pomyślała.
***
— Jak tam na eliksirach? — zapytała z uśmiechem Ginny, wychodząc z klasy.
Hermiona spojrzała na nią wzrokiem, który mówił, że jeśli szybko się nie zamknie, to pożałuje. Skrzywiła się przypominając sobie niemiły epizod z poprzedniej lekcji. Malfoy aby „umilić” jej pracę postanowił wrzucić do jej kociołka kilka pijawek. W efekcie cała zawartość wybuchła, brudząc wszystko w zasięgu kilku metrów. Na szczęście Draco też się oberwało.
­­— Gotowa na spotkanie z naszą „ulubioną” nauczycielką? — rudowłosej zniknął dobry humor.
— Mhm…zawsze — zapewniła przyjaciółkę.
***
— Witam was na kolejnej lekcji — rozpoczęła profesor Alejandra, przybierając na twarz pogodny uśmiech, który zniknął kiedy spojrzała na pannę Granger — Na dzisiejszej lekcji omówimy patronusy.
Hermiona z trudem powstrzymała prychnięcie, kiedy nauczycielka wypowiedziała zaklęcie i z jej różdżki wydobyła się srebrna mgła, która uformowała się w papugę. Posłała uczennicy długie spojrzenie, w którym niemo rzuciła jej wyzwanie.
— Będziecie po kolei rzucali zaklęcia, więc ustawcie się w kolejce — oznajmiła zadowolona.
Byli członkowie Gwardii Dumbledore’a znakomicie poradzili sobie z tym zadaniem, jednak nie otrzymali ani jednego punktu. Za to, kiedy komuś ze Slytherinu cudem udało się wykonać zadanie, kobieta wyglądała jakby oznajmiono, że święta odbędą się trzy miesiące wcześniej.
— Nie tak, panno Granger — poprawiła Gryfonkę, która miała zdumiony wyraz twarzy.
— S…słucham? — wydukała, podnosząc brwi.
Źle wykonałaś ruch nadgarstkiem — oznajmiła ze stoickim spokojem.
— Nie sądzę — popatrzyła na nią, mrużąc oczy.
— A, co to miało znaczyć? — zszokowana nauczycielka, wpatrywała się w uczennicę, która zachowywała się jakby rozmawiała z koleżanką, a nie profesorem — Powinnaś okazywać szacunek starszym.
— Szacunek powinno się okazywać się tym, którzy na niego zasłużyli, a nie starszym­ — wytłumaczyła spokojnie Gryfonka.
— Oczywiście ty jesteś specjalistką od dobrego wychowania — zadrwiła, przypominając Malfoy’a. Odrzuciła swoje kręcone włosy, odsłaniając szyję — Może nam powiesz, czym TY sobie na niego zasłużyłaś?
— Oh, no nie wiem — zrobiła zamyśloną minę — Uciekałam przed trójgłowym psem, rozwiązywałam śmiertelnie niebezpieczne zagadki, chroniące kamienia filozoficznego, przeżyłam spotkanie z bazyliszkiem, cofałam się w czasie, pomogłam uciec poszukiwanemu zbiegowi i hipogryfowi skazanemu na śmierć, byłam partnerką na balu jednego z najprzystojniejszych mężczyzn na świecie, pomogłam założyć nielegalną organizację w szkole, walczyłam z Śmierciożercami w Departamencie Tajemnic, prawie zostałam porwana przez wściekłe centaury, byłam przytulona przez olbrzyma, latałam na testralu, szukałam i niszczyłam horkrusy, udawałam Bellatrix, a potem zostałam schwytana przez szmalcowników i przez nią torturowana, uciekałam na smoku i walczyłam podczas wojny, będąc jedną z najbardziej poszukiwanych osób. Czy to wystarczająco dużo?
— Jesteś bezczelna — syknęła nauczycielka, kiedy odzyskała zdolność normalnego mówienia.
Dość tego! Wychodzę! — Hermiona odwróciła się na pięcie zdenerwowana.
Przeszła kilka kroków i stanęła jak wryta, kiedy koło jej głowy przemknął czerwony promień. Odwróciła się z furią wypisaną na twarzy i strzeliła zaklęciem petryfikującym w młodą nauczycielkę.
— Granger, przecież to…— zaczął blondyn, ale nie dokończył, ponieważ został odesłany pod ścianę.
— Zamknij się, Malfoy — syknęła przez zęby i zwróciła się do nieruchomej kobiety — Kto, jak kto, ale ktoś, kto uczy Obrony Przed Czarną Magią powinien wiedzieć, że nie należy rzucać zaklęciami w plecy. 
 Zbliżyła się do niej i z sykiem wciągnęła powietrze. Przechyliła głowę i podrapała się po brodzie, intensywnie nad czymś myśląc.
— Co ja mogę z PANIĄ teraz zrobić? — zapytała, doskonale wiedząc, że nie uzyska żadnej odpowiedzi. Przejechała paznokciem po jej policzku, zostawiając różowy ślad — Tak właściwie, to mogę wszystko. Komu uwierzą? Bohaterce magicznego świata czy jakiejś zwykłej nauczycielce?
— Granger, ogarnij się — odezwał się Malfoy i podniósł się z podłogi.
Hermiona popatrzyła na niego z irytacją i po raz kolejny rzuciła zaklęcie. Z sadystycznym uśmieszkiem patrzyła, jak ciało chłopaka uderza o ścianę.
Reszta uczniów z przerażeniem wpatrywała się w scenę, rozgrywającą się przed nimi. Nie mogli uwierzyć, że poukładana panna Granger, która ma fioła na punkcie przestrzegania zasad rozstawia wszystkich po kątach.  I to dosłownie.  Wstrzymali oddech, kiedy odwróciła się do nich i ukazała całkowicie czarne oczy, w których i tak można było dostrzec czyste szaleństwo.  
Sprawczyni zainteresowania roześmiała się piskliwym głosem, upodabniając się jeszcze bardziej do… Bellatrix. Odrzuciła swoje ciemne włosy, które, mimo, że proste, przypominały wieczny bałagan na głowie Śmierciożerczyni.
— Eh, nie ważne — machnęła ręką i udała w stronę drzwi, nie zostając przez nikogo zatrzymana. Odwróciła się z ręką na klamce i w tym samym momencie, wszystkie przybory, które leżały na ławkach wzbiły się w górę, a potem upadły z głuchym łoskotem na podłogę. Wskazując na porozrzucane rzeczy powiedziała: — To akurat nie byłam ja. Życzę miłej lekcji.
W momencie, w którym zniknęła za drzwiami profesor odzyskała władzę na swoim ciałem. Trzęsącym się od emocji głosem, cicho powiedziała tylko: — Kkk..koniec lekcji na dziś.
***
— Co to niby miało znaczyć, Granger? — wściekły Malfoy wparował do dormitorium, a za nim wszedł Blaise.
— Nie wiem, o co ci chodzi — odpowiedziała ze słodkim uśmieszkiem, który nijak miał się do niewinności.
— To odśwież swoją pamięć — warknął zdenerwowany, podchodząc do niej tak, że prawie się dotykali — Jak taka szlama, jak ty, może rozstawiać wszystkich po kątach?
— Nie podobała ci się wycieczka na drugi koniec sali?
— Nie denerwuj mnie — zmrużył oczy i pochylił do niej — Myślisz, że po takim teatrzyku ludzie zaczną cię szanować? Że pokażesz, że jesteś warta więcej niż złamany knut? Nie, Granger. Bo byłaś, jesteś i zawsze będziesz szlamą, która jest warta mniej niż domowy skrzat. Możesz czyścić buty takim, jak ja.
Jesteś najbardziej egoistycznym dupkiem jakiego spotkałam w całym moim życiu. Nic nie wartą szumowiną, której wszystko załatwił ojciec. Ale jest mały problem, Malfoy. On ci teraz nie pomoże. Siedzi sobie w Azkabanie i wyrywa włosy z głowy, zastanawiając się, dlaczego jego ukochany syneczek nie skończył tak jak on.  Może ja jestem szlamą, ale ty jesteś Śmierciorzercą. Tacy jak ty nigdy się nie zmieniają. Jesteś…
TRZASK!
Otworzyła szeroko oczy, kładąc dłoń na policzku. Zrobił to. Naprawdę to zrobił. Zniżył się do poziomu by ją uderzyć. Potraktował ją jak największe ścierwo, jak nic nie wartą rzecz.
— Spieprzaj ze świata, który nigdy nie był dla ciebie. Zmiataj do swoich szlamowatych rodziców i nigdy nie pokazuj mi się na oczy — wycedził przez zęby.
— Nie martw się. Już niedługo się z nimi zobaczę — szepnęła, z trudem powstrzymując łzy bólu i upokorzenia. Wbiegła po schodach i trzasnęła drzwiami.
W tym samym momencie wejście osłoniło się, ukazując zdyszaną Ginny. Podbiegła do zdezorientowanego Zabiniego i chwyciła za poły marynarki, potrząsając nim.
— Gdzie ona, do jasnej cholery, jest?
— Uspokój się! — wrzasnął na nią — Biegnij do niej na górę, bo chyba wyjeżdża.
— Jak to WYJEŻDŻA? — zaakcentowała ostatnie słowo.
— No… pewna…eee…sytuacja — plątał się mulat — zmusiła ją do pojęcia takiej decyzji. Powiedziała, że wyjeżdża do rodziców i …
Nie dokończył, ponieważ pod rudowłosą ugięły się nogi i upadła na niego. Głośno oddychała, przetwarzając informację, którą podał jej Ślizgon.
— Eee…Ginny? — zwrócił się do niej po imieniu, martwiąc o jej stan zdrowia — O co chodzi?
— Jej rodzice nie żyją — szepnęła przerażona.
To znaczy, że ona chce się…— ostatnie słowo nie przeszło mu przez gardło.

— Tak — zrozpaczona Weasley potwierdziła jego obawy.

***

  Witam, witam! W tym rozdziale troszeczkę namieszałam, ale mam nadzieję, że jesteście zadowolone. Z przykrością muszę Wam oznajmić, że kolejny rozdział pojawi się dopiero po 03.10. Dlaczego? Ponieważ muszę się przygotować do ważnego konkursu i potrzebuję duuuużo czasu. Pozdrawiam


niedziela, 11 września 2016

2. Zawsze mogło być gorzej

Rudowłosa umyła ręce i przyglądała się jeszcze swojemu odbiciu  w lustrze, kiedy do jej uszu dobiegł przerażony krzyk przyjaciółki. Z prędkością, o którą na pewno by się nie podejrzewała wyleciała z łazienki i wbiegła do sypialni. Hermiona stała na środku, z przerażeniem przyglądając się jakiejś kartce.
̶  Co się stało?  ̶  wysapała, trzymając ręce na kolanach.
̶  M…m…m…  ̶  mamrotała pod nosem, nie odrywając wzroku od kartki.
̶  Malfoy?  ̶  palnęła pierwsze, co przyszło jej do głowy  ̶  Mandragora? Marakuja? Masło?
̶   Matematyka!  ̶  krzyknęła  ̶  Ma-te-ma-ty-ka!
̶  Ah, to  ̶  uspokoiła się rudowłosa  ̶  Harry mówił, że nie jest taka zła.
̶  Nie jest taka zła?  ̶  zrobiła wielkie oczy i wyglądała prawie jak Zgredek.
̶  No… ̶  zaczęła.
̶  To dzieło szatana!
̶  Wow  ̶  zdziwiła się  ̶  Pierwszy raz widzę, żebyś nie lubiła jakiegoś przedmiotu bardziej niż wróżbiarstwa.
̶  Nie mogą mi tego zrobić  ̶  jęknęła  ̶  I to jeszcze ze Ślizgonami.
̶  Wiesz… chyba już to zrobili.
***
̶  Witam was bardzo serdecznie  ̶  zaczęła nowa nauczycielka  ̶  Nazywam się Rebeca Thompson i będę was uczyła matematyki i wychowania fizycznego  ̶  powiedziała po czym zapisała wszystko na tablicy. Wszyscy mężczyźni na sali wpatrywali się w nią z uwielbieniem. Miała ok. 28 lat i figurę modelki. Blond włosy spięła w wysoki kucyk, a w jej zielonych oczach błyszczały wesołe iskierki  ̶  Kto z was uczył się tego wspaniałego przedmiotu wcześniej?
            Hermiona nieznacznie się skrzywiła, ale podniosła rękę. Rozejrzała się po klasie i zauważyła tylko kilka osób, które się zgłosiły. Oczywiście, wszystkie były z Gryffindoru. Żaden szanujący się Ślizgon nie uczył się mugolskich przedmiotów.
̶ Lubicie go?
̶  Oczywiście  ̶  odparł ochoczo Harry  ̶  Nie rozumiem, czemu tyle osób go nie lubi.
̶  Jakim cudem jesteś moim przyjacielem?  ̶  odwróciła się do niego ciemnowłosa.
̶  Też się czasami zastanawiam  ̶  mrugnął do niej.
̶  Widzę, że nie przepadasz za matematyką  ̶  zwróciła się do niej z uprzejmym uśmiechem.
̶  Nie specjalnie.
̶  Szkoda. Mam nadzieję, że zmienisz zdanie  ̶  powiedziała po czym zwróciła się do całej klasy ̶  Na początku zaczniemy od podstaw. Będziecie musieli się zaopatrzyć w zeszyty w kratkę…
***
            Kolejne lekcje minęły dość spokojnie. Czwórka przyjaciół właśnie wychodziła z Wielkiej Sali, kiedy w drzwiach zetknęli się z Malfoy’em i jego świtą.
̶  O, widzę szlama, Głupotter i dwa rude wypłosze  ̶  zadrwił Malfoy.
̶  Spadaj blondi  ̶  westchnęła Hermiona  ̶  Chociaż udawaj, że jesteś mądrzejszy niż Gumochłon.
̶ ̶  Odezwała się szlama.
̶  Tak, to już słyszałam. Masz coś jeszcze w zanadrzu, czy możemy już iść?
̶  Powinnaś odnosić się z szacunkiem do lepszych.  Jesteś tylko...
̶  Chodź Draco  ̶  przerwała ich kłótnię Pansy  ̶  Spóźnimy się.
̶  Alejandra nic mi nie zrobi  ̶  spojrzał na nią jak na dziwoląga.
̶  Może i nie  ̶  zgodziła się  ̶  ale na lekcjach musisz być.
̶  Macie szczęście  ̶  warknął po czym wyszedł z sali, a za nim podążyli Ślizgoni, którzy wcześniej przysłuchiwali się rozmowie. 
̶  Przepraszam za niego  ̶  powiedziała cicho i pobiegła za nimi.
̶  Czy wy też…  ̶  zaczął Harry.
̶  Tak  ̶  odpowiedziała mu reszta.
̶  To było dziwne  ̶  stwierdził Ron.
***
̶  Nazywam się Alejandra García López i będę was uczyła Obrony Przed Czarną Magią. Na początek może przerobimy borginy.
̶  Przecież to już było  ̶  szepnęła Hermiona do Harrego prawie nie poruszając ustami.
̶  Minus 5 punktów dla Gryffindoru  ̶  oznajmiła nagle nauczycielka.
Czy ciebie kiedyś rąbnęło jakieś zaklęcie?
̶  CO?!
̶  Minus 10 za niekulturalne odzywanie się do nauczyciela.
Okej, widzę, że tak i to mocno.
̶  Ale…
̶  A może 15?  ̶  zapytała podnosząc brew.
A spróbuj tylko, ty stara wiedźmo!
̶  Nie, pani profesor  ̶  uśmiechnęła się sztucznie.
̶  Świetnie  ̶  klasnęła w dłonie, po czym wróciła do lekcji.
***
̶  Ona jest taka, jak Snape  ̶  wybuchła Hermiona, wychodząc z lekcji, na której stracili 50 punktów.
̶  Nawet gorsza  ̶  powiedział Harry, a widząc pytający wzrok przyjaciółki dodał  ̶  No, bo jest ładna.
            Uśmiechnęła się z politowaniem, słysząc słowa przyjaciela. To prawda, Alejandra była ładna. Typowa hiszpańska uroda wyróżniała ją z pośród innych nauczycieli i uczniów. Miała długie, ciemne i kręcone włosy oraz czekoladowe oczy. Jej zęby wydawały się idealnie białe, przez to, że miała ciemną karnację.
 ̶  I to jej nazwisko  ̶  wtrąciła się Ginny  ̶  Czy tak nie nazywał się twój dziadek?
̶  Ginny, prawie połowa Hiszpanów ma na nazwisko López  ̶  uśmiechnęła się do niej z politowaniem.
̶  Faktycznie  ̶  Ron klepnął się dłonią w czoło  ̶  Twoja mama była Hiszpanką.
̶  5 punktów za spostrzegawczość  ̶  zaśmiała się Gryfonka.
̶  Chwila  ̶  zatrzymał się Wybraniec  ̶  Czy ty nie powinnaś mieć dwóch nazwisk?
̶  Gdybym mieszkała w Hiszpanii, to bym miała. Ale moja mama stwierdziła, że skoro przeprowadziła się do Anglii to będzie miała Granger  ̶  tłumaczyła  ̶  Więc ja też tak mam.
̶  Nadal uważam, że to dziwne  ̶  mruknęła Ginny.
***
̶  Mam pewien pomysł  ̶  zaczęła Hermiona, wchodząc do Pokoju Wspólnego.
̶  Czyżby piątkowe plany?  ̶  zapytała z filuternym uśmieszkiem.
̶  Może…
̶  Gdzie tym razem?  ̶  przysunęła się do niej tak blisko, że prawie zderzyły się głowami.
̶  Zgadnij.
̶  No to mnie załatwiłaś  ̶  westchnęła  ̶  Argentyna? Wenezuela? Kostaryka? USA? Kanada? Australia?
̶  To się nawymieniasz  ̶  zaśmiała się.
̶  Japonia? Rosja? Kenia? Egipt? Filipiny?  ̶  zgadywała dalej  ̶  Turcja? Chiny? Tajlandia? Birma?
̶  Birma?  ̶  zdziwiła się  ̶  Nawet nie wiedziałam, że znasz takie państwo.
̶  Nie tylko ty jesteś mądra  ̶  odparła.
̶  Nie?  ̶  zapytała  ̶  Czasami mam takie wrażenie.
̶  Bardzo śmieszne  ̶  skrzywiła się  ̶  Powiesz mi, gdzie tym razem jedziemy?
To się zdziwisz.
̶  Do Londynu  ̶  mrugnęła do niej  ̶  Najciemniej pod latarnią.
̶  Ale ty jesteś  ̶  zrobiła obrażoną minę.
̶  Nie chcesz jechać?
̶  Oczywiście, że chcę!  ̶  wstała z kanapy  ̶  Muszę się przygotować!
̶  Nie musisz  ̶  powiedziała od niechcenia panna Granger. Oczy Ginny rozszerzyły się nieznacznie, a na usta wpłynął przebiegły uśmieszek.
̶  Czyli…
̶  Tak  ̶  odpowiedziała Hermiona, wiedząc o co jej przyjaciółka chce zapytać.
***
            Było około 4 w nocy, kiedy przejście do pokoju Prefektów otworzyło się, ukazując dwie dziewczyny. Hermiona była ubrana w czarną i bardzo obcisłą sukienkę, która u góry była zdobiona maleńkimi kryształkami. Na nogach miała kabaretki i wysokie szpilki. Ginny natomiast, miała na sobie przylegającą kreację, pokrytą czerwoną koronką. Również ubrała buty na obcasie, ale nie takim wysokim, jak jej towarzyszka. Obie miały bardzo mocny makijaż, który teraz lekko się rozmazał, a włosy, wcześniej pięknie ułożone, pozostawiały wiele do życzenia.
            Weszły do środka, śmiejąc się i niosąc pudełko pizzy, którą postawiły na stole.
̶  Było nie-ziem-sko  ̶  pochwaliła Ruda  ̶  Byłaś niesamowita!
̶  Weź, bo się jeszcze zarumienię  ̶  uśmiechnęła się, przykładając ręce do policzków.
            Nagle usłyszały kroki i zobaczyły Blaise’a schodzącego po schodach. Kiedy je zobaczył, popatrzył na nie w osłupieniu. Nie zważając na to, że dalej idzie, przeleciał przez fotel lądując przed zaskoczonymi Gryfonkami.
̶  Nic ci nie jest?  ̶  zapytała, a zaraz potem przeniosła wzrok na spalony kominek. Jej oczy rozszerzyły się w przerażeniu  ̶  I co tu się, do cholery stało?
̶  Po pierwsze  ̶  wszystko okej. Po drugie  ̶  dlaczego niby mam to wiedzieć?  ̶  popatrzył na nią z wyrzutem i spróbował się podnieść przez co przewrócił fotel, który spadł na podłogę z głośnym hukiem.
̶  Diable, co ty tam, na Merlina robisz?  ̶  wrzasnął arystokrata z górnego piętra  ̶  Znowu wrzuciłeś coś do kominka?
̶  Eee… to był eksperyment naukowy  ̶  uśmiechnął się niewinnie.
̶  Mionka  ̶  zaczęła Ruda  ̶  chyba nie chcemy wiedzieć, co tu się stało.
            Blaise wyglądał jakby chciał zaprzeczyć, ale zaraz potem zrobił zamyśloną minę i przytaknął.
̶  Debilu, wszystko dobrze?  ̶  zapytał Draco, schodząc na dół. Popatrzył na dwie dziewczyny i na jego twarzy pojawił się wyraz zaskoczenia, który szybko zniknął, ustępując miejsca ironicznemu uśmiechowi  ̶  No, no… wiedziałem, że Granger jest dziwką, ale nie sądziłem, że ty też Weasley. Czysta krew cię nie uratowała.
̶  Spieprzaj, zawszona fretko  ̶  warknęła i pokazała mu środkowy palec.
̶  Do klientów należy zwracać się z szacunkiem  ̶  blondyn najwyraźniej świetnie się bawił.
̶  Żadna z nas nigdy nie pójdzie z tobą do łóżka, wypłoszu  ̶  powiedziała hardo Hermiona  ̶  Chodź Ginny, idziemy.
            Wyminęły zadowolonego Malfoy’a i poszły do sypialni Panny Granger.
Już ja się dowiem, co ty kombinujesz  ̶  pomyślał, śledząc wzrokiem sylwetkę współlokatorki i zawieszając wzrok na jej pośladkach.
***
            Przetarła oczy i usiadła na łóżku z cichym jękiem. Rozejrzała się po pokoju, ale nie zauważyła przyjaciółki.  Wstała i podeszła do lustra, krzywiąc się do swojego odbicia. Miała rozmazany makijaż, a jej brązowe włosy sterczały we wszystkie strony. Szybko spięła je w niechlujnego koka i chwyciła szlafrok.
Otworzyła drzwi i wyszła z pokoju. Skierowała się w kierunku kuchni, mocno trzymając się poręczy. Na swoje nieszczęście nie zauważyła ostatniego stopnia i upadła na podłogę.
Głupie schody  ̶  pomyślała z goryczą. Usłyszała kroki i odwróciła się w stronę dźwięku by zobaczyć schodzącego blondyna.
̶  Granger, nie jesteś miłym widokiem o poranku  ̶  uśmiechnął się ironicznie, przyglądając się jej  ̶  Zwłaszcza jeśli wyglądasz gorzej niż normalnie.
To czemu wgapiasz się w moje nogi jak hipogryf na fretki, co zboczeńcu?
̶  Dzięki, ty to umiesz zepsuć humor.
̶  Do usług, szlamo ̶  przestąpił nad nią i poszedł do salonu.
            Podniosła się i poprawiła szlafrok, udając się coś zjeść. Przystanęła zszokowana obok współlokatora, widząc w jakim stanie jest kuchnia. Wszystko było w cieście i jajkach, a dwójka winowajców była ubrudzona mąką.
̶  To on  ̶  wskazała na Blaise’a.
̶  To ona  ̶  mulat odpłacił się Ginny tym samym.
̶  Nie obchodzi mnie to. Ma być czysto  ̶  warknęła i odwróciła się na pięcie.
Ten dzień nie może być gorszy  ̶  pomyślała. Niestety nie wiedziała, jak bardzo się myliła…
***
          W skali 1-10, jak bardzo jesteście źli lub rozczarowani? Wiem, że ten rozdział jest beznadziejny i nic się w nim nie dzieje, ale musiałam tu wepchnąć kilka ważnych szczegółów, które wyjaśnią się już niedługo. Kolejne będą już dużo lepsze (prawdę mówiąc, poprzeczka nie jest zbyt wysoko). Postaram się dodać rozdział za tydzień, ale nic nie obiecuję, bo mam dużo rzeczy do zrobienia w tym tygodniu. Pamiętajcie, że Wasze komentarze zachęcają mnie do pisania, nawet jeśli mnie krytykujecie! 


niedziela, 4 września 2016

1. Trudne początki

- Panno Granger proszę, aby przyszła pani do mnie po kolacji.
- Dobrze pani profesor- odpowiedziała grzecznie Gryfonka, odprowadzając wzrokiem nauczycielkę, która wyszła z Sali.
- Już zdążyłaś coś zrobić?- zapytał Ron, nakładając kolejną porcję pieczonych ziemniaków na talerz.
- I to bez nas- odparł z wyrzutem Harry.
- Przypominam wam, że to w większości przypadków ja miałam kłopoty przez was- zauważyła Hermiona.
- Drobny szczegół- machnął ręką Złoty Chłopak i zatopił zęby w kurczaku.
- Nie zamierzasz nic jeść?- zmieniła temat Ginny z zaciekawieniem przyglądając się przyjaciółce.
- Przecież jem- wskazała na talerz gdzie znajdowała się sałata, marchewka i trochę pomidorów.
- Mówię o normalnym jedzeniu, a nie karmie dla królików- odpowiedziała z obrzydzeniem, przyglądając się posiłkowi starszej koleżanki.
- Jejku Ginny, mam zamiar schudnąć, a nie uda mi się to jeśli będę opychała się tym wszystkim- machnęła ręką wskazując stojące obok nich pyszności.
- W takim razie powodzenia- mruknęła bez przekonania rudowłosa dyskretnie przyglądając się sylwetce siedzącej obok dziewczyny- Ale ja tam uważam, że nie musisz chudnąć.
- Najważniejsze, że ja tam uważam.
- Okej- podniosła ręce w geście kapitulacji, wracając do jedzenia.
***
Cicho zapukała do gabinetu dyrektorki i po usłyszeniu zaproszenia delikatnie pchnęła drzwi. Pomieszczenie prawie się nie zmieniło od czasu zarządzania szkołą Dumbledore’a. Jedyną różnicą było to, że pokoju nie wypełniał śpiew feniksa, a na ścianie nie wisiał miecz Gryffindora, który zaginął w odmętach banku Gringotta.
- Dobry wieczór pani dyrektor- przywitała się, wchodząc.
- Oh, dobry wieczór Panno Granger- odpowiedziała Minerwa McGonagall, wychylając się zza stosu pergaminów, które leżały na jej biurku- Jak zapewne wiesz zostałaś wybrana przez profesora Dumbledore’a na Prefekta Naczelnego- zaczęła kiedy Gryfonka zajęła miejsce na fotelu.
- Tak, zostałam o tym poinformowana- powiedziała przypominając sobie list przyniesiony przez sowę pod koniec lipca.
- Jednakże, profesor  Dumbledore zaznaczył w testamencie kto ma być drugim Prefektem.
Nie. Nie mów, nie mów, nie…
- Tą osobą jest Dracon Malfoy- zacisnęła usta w linię.
No  i powiedziałaś.
Kasztanowłosa westchnęła tylko cicho jeszcze bardziej zagłębiając się w fotelu.
- Panno Granger, dobrze się pani czuje?- zapytała wyraźnie zaniepokojona.
No nie wiem, właśnie dowiedziałam, że mój największy wróg, który przy każdej okazji wyrywa mnie i ośmiesza przed innymi będzie ze mną mieszkał w dormitorium do końca roku szkolnego chyba, że wcześniej wykończymy się nawzajem. Powinnam skakać z radości, nie sądzisz?
- Tak, pani dyrektor. Ja … spodziewałam się tego- wyjaśniła swoje zachowanie- Profesor Dumbledore wierzył, że dobro można znaleźć we wszystkich. Nawet w takim Malfoy’u.
Ty stary Dropsie. Masz szczęście, że nie żyjesz, bo gdybym cię dostała w swoje ręce to zniknąłby ten twój uśmieszek.
- Rozumiem panno Granger- oznajmiła nie mając pojęcia o tym, że w głowie ta niepozorna Gryfonka uśmierca byłego dyrektora na wszystkie możliwe sposoby- Proszę tylko się nie pozabijajcie.
***
- Granger, zabiję cię- przejście w obrazie otworzyło się ukazując sylwetkę wściekłego Ślizgona.
- Okej, czekam- mruknęła, nie przerywając przeglądania książek w biblioteczce.
- Jak śmiesz zajmować MOJE dormitorium- krzyknął, podchodząc do niej.
- Ej, ej chyba się trochę rozpędziłeś- odwróciła się- Ja tu byłam pierwsza. Jak ci coś nie pasuje to spadaj. Płakać nie będę.
Draco podniósł brew, a na jego twarzy pojawił się dobrze znany uśmieszek:
- Zobaczymy kto szybciej pęknie- powiedział zmysłowym głosem, przybliżając się do niej.
- Jestem pewna, że ty.
- Ah tak?- zrobił krok, zatrzymując się kilkanaście centymetrów od niej.
- Tak- odpowiedziała, podnosząc głowę żeby lepiej widzieć współlokatora. Niestety mogła się poszczycić zaledwie 162 centymetrami, co przy blondynie, który mierzył 190 wyglądało dość komicznie.
- Jeszcze zobaczymy- warknął po czym odskoczył od niej by przypadkiem jej nie dotknąć. Odwrócił się na pięcie i wyszedł z dormitorium.
Hermiona westchnęła cicho, poprawiając rękaw bluzki, który niebezpiecznie się obniżył.
To będzie ciężki rok- pomyślała po czym poszła odwiedzić przyjaciół, którzy już pewnie czekali na nią w wieży Gryffindoru.
***
Dwie godziny później dwie Gryfonki wyszły na korytarz.
- A tak w ogóle to gdzie jest ten twój pokój?- zapytała Ginny na chwilę przerywając wcześniejszą rozmowę( a raczej swój monolog) o lakierach do paznokci.
- Na parterze- mruknęła- Na lewo od wejścia i korytarzem do końca.
- Super- pokiwała głową uznaniem, skręcając we wspomniane miejsce- Będziesz miała wszędzie blisko.
- Taaa…
- Nie martw się, będziemy cię często odwiedzać- pocieszyła ją, zatrzymując się przed obrazem, na którym namalowana była piękna kobieta, siedząca przed lustrem.
- Dzięki- rozpromieniła się trochę- „Magia”.
- Dobrze- uśmiechnęła się postać z obrazu, odsłaniając przejście.
- Na gacie Merlina- szepnęła Ruda, patrząc na pomieszczenie z wytrzeszczonymi  oczami.
Trzeba przyznać, że było się nad czym zachwycać. Po prawej stronie od wejścia znajdowała się ściana, za którą była mała, ale przestronna kuchnia. Dalej, w centralnej części pomieszczenia stał duży, ciemny stół. Od niego, aż po sam koniec pokoju umieszczone były duże okna, przez które można było wejść na taras. Naprzeciwko wejścia stała duża kanapa, a nieco dalej kominek. Niedaleko stały dwa fotele. Po lewej stronie wybudowano szerokie schody, pod którymi była biblioteczka.
- Poczekaj aż zobaczysz resztę- przerwała „zawieszenie” przyjaciółki, prowadząc ją na górę.
Tam zachwyt Weasley’ówny był jeszcze większy. Naprzeciwko schodów była łazienka, w której znajdowały się: wanna(lub prysznic, jak kto woli), toaleta, zlew, lustro i szafki. Drzwiami przechodziło się do garderoby, z której- tak  jak z łazienki- wychodziło się do małego przedpokoju. Znajdowało się tam okno i dwie sypialnie tej samej wielkości.
- Zapraszam do mojego królestwa- otworzyła pierwsze drzwi.
Teraz młodsza Gryfonka wyglądała jakby miała zemdleć. Po prawej strony od wejścia stało biurko, a za nim regał i mały stolik. Po lewej zaś, kilka szafek oraz gigantyczne łóżko, nad którym było okno.
- Nie wierzę- odezwała się w końcu Weasley potrząsając głową- Wszystko tu jest cudowne.
- Granger!- dobiegł do ich uszu krzyk.
- Poza jednym szczególikiem- westchnęła po czym spojrzała w kierunku schodów gdzie wchodził ów „szczególik”.
- Musisz mi oddać swoją połowę garderoby- powiedział, wchodząc do jej sypialni oczywiście bez zaproszenia. Skrzywił się, z niesmakiem przyglądając się bordowym ścianom.
- Nie ma mowy- zaprotestowała Hermiona.
- Przecież ty tam nic nie trzymasz- tłumaczył.
- Bo jeszcze nie rozpakowałam swoich ubrań- warknęła.
- Znając ciebie to lepiej żebyś ich nie wyciągała- uśmiechnął się ironicznie.
- Spadaj- powiedziała, wypychając go z pokoju- I nie ruszaj mojej połowy.
- Ale…- dalsza wypowiedź została zagłuszona przez huk zamykanych drzwi.
***
 Pojedyncze promienie słoneczne przedostawały się przez zasłony, nadając wnętrzu pomarańczowego blasku. Hermiona powoli otworzyła oczy i przeciągnęła się, siadając na łóżku… chwila. Kto normalny się tak budzi?
Znienawidzony przez nią dźwięk budzika wyrwał ją z pięknego snu. Ze złością uderzyła w przycisk przerywając hałas i z powrotem zakopała się w kołdrze.
Pięć minut później uciążliwe pikanie, które po raz kolejny zakłóciło ciszę zakończyło się z upadkiem budzika, a dziesięć minut później szatański przedmiot skończył swój żywot rozwalony o drzwi. Z głośnym jękiem sturlała się na podłogę, obiecując, że dzisiaj pójdzie wcześniej spać. Wstała niezdarnie i ruszyła w stronę garderoby. Wybrała zwykłe jeansy i obcisły t-shirt z dekoltem w łódkę. Oczywiście nie za dużym, bo przecież szła na lekcje. Otworzyła drzwi i  weszła do łazienki, kładąc wszystko na szafce. Zabezpieczyła drzwi zaklęciem aby przypadkiem jej „genialny” współlokator nie złożył jej niezapowiedzianej wizyty i szybko się wykąpała. Dokładnie umyła zęby( córka dentystów, to do czegoś zobowiązuje) i ubrała bieliznę. Związała włosy w niechlujnego koka, po czym otworzyła szafkę i wyciągnęła wszystkie potrzebne kosmetyki. Spojrzała w lustro i wypuściła powietrze z głośnym świstem. Hermiona Granger nie była taka idealna jak może się wydawać. Na jej twarzy można było dostrzec liczne blizny i wypryski, a pod oczami miała cienie spowodowane nocnym czytaniem i koszmarami męczącymi ją po wojnie. Nałożyła grubą warstwę podkładu oraz przykryła niedoskonałości i cienie korektorem. Utrwaliła wszystko pudrem i pomalowała rzęsy. To, że nie malowała się jak niektóre Ślizgonki nie znaczyło, że wcale tego nie robiła. Założyła resztę ubrań i rozpuściła włosy. Z zaskoczeniem stwierdziła, że są nienaturalnie proste, a przecież nic z nimi nie robiła. Nie zawracała sobie jednak  tym głowy tylko ruszyła do drzwi. Nie zamierzała się spóźnić już pierwszego dnia.
***
Obudził się i spojrzał za zegarek- 5:23. Westchnął i przejechał dłonią po twarzy. Nigdy nie umiał długo spać. Wyjątkami były poranki po imprezach. Wtedy może wstawał rano, ale po dwóch dniach spania. Podszedł do okna i odsłonił je, wpuszczając do pokoju trochę światła. Udał się do garderoby i ubrał na siebie szary dres oraz sprany t-shirt, licząc na to, że nikt nie zobaczy go w takim wydaniu. Pocieszył się myślą, że niewiele osób wstaje o tak wczesnej porze, a nawet jeśli to nie powinien nikogo spotkać w pobliżu tarasu. No, może poza ludźmi(głównie  dziewczynami, ale wyjątki też się zdarzały), którzy go uwielbiali oraz tymi, którzy go- ładnie to ująć- niezbyt lubili ( w tej grupie mężczyzn było znacznie więcej). No, ale przecież nie każdy może mieć taki ciało, włosy, uśmiech, oczy… po prostu być nim.
Ah, jak to dobrze być Malfoy’em- pomyślał po czym zszedł po schodach i wyszedł pobiegać.
***
Wrócił zadowolony do pokoju. Była ładna pogoda, za bardzo się nie zmęczył, a przy wejściu kopnął to rude coś, co miało przypominać kota.
Czy coś może mi zepsuć humor?- wyszedł z sypialni i ruszył do łazienki- A no tak- Granger.
Stanął obok ściany i już chciał się na nią drzeć, kiedy nagle drzwi gwałtownie się otworzyły, uderzając w jego arystokratyczną twarz.
- Eee… Malfoy?-  zapytała Gryfonka, wychylając się. Z ulgą stwierdziła, że nic mu się nie stało. Nie chciała mieć go na głowie już pierwszego dnia, prawda?
- Nie, kurwa Weasley- warknął trzymając się za nos- Mogłaś patrzeć gdzie otwierasz drzwi.
- Jak niby miałam patrzeć przez drzwi?
- Podobno jesteś jedną z najmądrzejszych czarownic- ironizował- Wymyśl coś.
- A może- zaczęła, mrużąc oczy- jestem tak wspaniałomyślna, że uznałam, iż przyda ci się operacja plastyczna. A jako, że nie masz zamiaru wyciągać pieniędzy ze swojej skrytki na takie rzeczy, byłam zmuszona do wykorzystania drastycznych środków- uśmiechnęła się jak rodowita Ślizgonka i nawet na niego nie patrząc, odeszła.
Jeszcze się policzymy, szlamo- pomyślał po czym wszedł do łazienki. Na jego twarzy pojawił się szatański uśmieszek, kiedy spojrzał na pozostawione przez nią kosmetyki- I już nawet wiem jak.
***
- Robiłaś cos z włosami?- zapytała przy wejściu Ginny.
- Ciebie też miło widzieć, kochana. Ależ oczywiście, że dobrze mi się spało- zironizowała.
- Tak, tak- Ruda machnęła ręką- Są jakieś proste i ciemniejsze.
- Ciemniejsze?- zdziwiła się Miona, siadając przy stole- Myślałam, że to przez światło albo coś.
- Nie- stwierdziła po czym spojrzała na nią z ukosa- A nie, czekaj! Nie, też nie.
Całe śniadanie przyjaciółka patrzyła na nią z różnych punktów widzenia.  To stała nad nią, to obniżała się tak, że prawie cała znikała pod ławką. Raz nawet zrobiła gwałtowny skręt w lewo, przez co przerażony Neville prawie zaatakował ją swoją kanapką.
***
- Ciągle są jakieś dziwne.
- Potem pomyślimy- powiedziała- (aktualnie) ciemnowłosa po czym, po podaniu hasła, weszła przez dziurę za obrazem – Są ważniejsze sprawy niż moje włosy.
- To przecież sprawa wagi państwowej- stwierdziła ze śmiertelną powagą- Już widzę te nagłówki. „Zbawczyni czarodziejskiego świata zmieniła fryzurę”- zachwycała się- Albo te mugolskie. „Hermiona Granger wspaniała…”
Nie dokończyła, ponieważ wściekła przyjaciółka położyła jej rękę na buzię. Głową wskazała na blondyna, który z zaciekawieniem im się przysłuchiwał.
- Niestety Malfoy- zreflektowała się Weasley’ówna- Będziesz musiał się namęczyć, jeśli chcesz się dowiedzieć.
- Jakby mnie to obchodziło, zdrajczyni krwi- warknął zły, że go przyłapały.
- No, tak- walnęła się ręką w czoło- Ale my głupie Mionka.
- Cieszę się, że w końcu to zrozumiałyście- powiedział, na co one się zaśmiały i udały do pokoju Panny Granger.
- Czekaj- zatrzymała Hermionę- Idę do łazienki.
-Okej, będę u siebie- odparła brunetka po czym poszła do swojej sypialni.
***
Rudowłosa umyła ręce i przyglądała się jeszcze swojemu odbiciu  w lustrze, kiedy do jej uszu dobiegł przerażony krzyk przyjaciółki.
 ***
 Oto jest pierwszy rozdział. Miałam nadzieję, że pojawi się on wcześniej, ale niestety moi nauczyciele stwierdzili, że wspaniałym pomysłem będzie się trochę poznęcać. W efekcie mam już stertę prac domowych, zapowiedzianych kilka kartkówek i sprawdzian. A jako, że prawie cały poprzedni miesiąc leżałam plackiem na plaży mój mózg nie jest w pełni gotowy na myślenie o czymś innym niż odpoczywaniu. Myślę, że rozdział 2 pojawi się za tydzień. Może dodam go szybciej, ale nic nie obiecuję. Gorąco namawiam Was do komentowania, żebym wiedziała czy ktoś to w ogóle czyta.