– Eee…dobry wieczór? – wyjąkała
Hermiona, patrząc z przerażeniem na dyrektorkę. Zrzuciła z siebie nogę
Malfoy’a, która jakimś dziwnym sposobem znalazła się na jej biodrze.
Wyprostowała się i otrzepała spodniczkę, a potem zawstydzona spojrzała na
nauczycielkę.
– Czy ktoś z was może mi to
wyjaśnić? – zapytała, groźnie marszcząc brew. Zmierzyła spojrzeniem zdemolowane
pomieszczenie i uczniów, którzy powoli wstawali z podłogi– Kto jest za to
odpowiedzialny?
– On! – krzyknęły wszystkie
dziewczyny, oskarżycielsko wskazując na blondyna. Zignorowały jego morderczy
wzrok i z miną niewiniątek jeszcze raz powtórzyły: – To Malfoy.
– Wspaniale– westchnęła kobieta
po czym zwróciła się do oskarżonego– Pojdzie pan ze mną.
– Ale to nie ja! – krzyknął, nie
zamierzając się poddać– To one zaczęły!
– Panie Malfoy, nie jest pan na
pierwszym roku, więc proszę zachowywać się poważnie- skarciła go, mrużąc oczy i
układając w głowie plany szlabanów.
– Ale…
– Żadnej dyskusji! – warknęła,
wychodząc z pomieszczenia, a za nią podążył wściekły arystokrata.
– To było dziwne– mruknęła Pansy,
krzywiąc się na widok swojego odbicia w oknie– Musicie mieć tutaj ciekawie.
– Nawet nie wiesz, jak bardzo–
westchnęła Hermiona i odczarowała siebie oraz swoje towarzyszki. Rozejrzała się
po pokoju i ze zbolałą miną zaczęła wszystko ustawiać. Chwilę potem dołączyła
do niej reszta dziewczyn.
– A tak w ogóle to, co ci się
stało? – przerwała milczenie Dafne, z ciekawością przyglądając się Gryfonce–
Ginny nieźle ześwirowała, kiedy usłyszała, że umierasz w łazience.
– Uwierz mi, czułam się tak
jakbym miała tam wypluć swoje wnętrzności. Pewnie się czymś zatrułam–
wytłumaczyła ciemnowłosa, unikając wzroku Ślizgonki.
Dafne
pokiwała ze zrozumieniem głową i powróciła do sprzątania bałaganu.
***
– Jesteś z siebie zadowolona? – warknął
Draco, kiedy zobaczył siedzącą na kanapie współlokatorkę.
– Bardzo – mruknęła nie odrywając
wzroku od książki, którą trzymała na kolanach. Opatuliła się kocem po czym dalej na niego nie patrząc,
dodała: – Jak już stoisz, to przynieś mi coś do picia, co?
– Jedyne picie, które możesz ode
mnie dostać, to trucizna– syknął, ze złością patrząc na dziewczynę, która
postanowiła ignorować jego mordercze zapędy.
– Możesz mi przynieść, ale nie
gwarantuję, że nie wleję ci jej przy pierwszej okazji do herbaty- uśmiechnęła
się sztucznie.
– Nie piję herbaty– burknął
jedyne, co mu przyszło do głowy.
Hermiona
spojrzała na niego po czym zrezygnowana
powiedziała:
– No, to nie wiem, do czego.
Kawy? Mleka? Może krwi jakiegoś nieszczęśnika, który przeszkodził wielkiemu Draco
Malfoy’owi w oddychaniu?
– Gdyby tak było, to piłbym twoją
krew codziennie– powiedział, dokładnie przyglądając się twarzy panny Granger–
Chociaż nie, jeszcze bym się zaraził szlamowatością.
– Aha– pokiwała głową,
uśmiechając się smutno.
– Nic więcej mi nie powiesz? –
zdziwił się.
– Wiesz co? Nie rozumiem cię.
Przez te wszystkie lata ciągle powtarzasz mi, że mam strasznie irytujący głos i
się ciągle wymądrzam. A teraz chcesz żebym ci coś powiedziała?
– Dokładnie– stwierdził z
rozbrajającą szczerością– Może zanudzisz mnie tak, że zasnę.
– W takim razie– powoli wstała z
fotela, nie zważając na to, że jej spódnica podwinęła się, ukazując cała
długość uda i to, że jej współlokator bezczelnie wpatrywał się w to miejsce–
życzę ci słodkich koszmarów. Oby przyśniły ci się wszystkie osoby, które
kiedykolwiek skrzywdziłeś. Żeby cię torturowały swoją obecnością i nie dawały
spać.
Odwróciła się na pięcie i wbiegła
po schodach.
Oj, Granger, nawet nie
wiesz, że to wszystko już się dzieje– pomyślał.
***
– Co ci jest? – zapytała Ginny,
wchodząc do jej pokoju i kładąc duże pudełko na biurku.
– Malfoy– burknęła Gryfonka i nie
podnosząc głowy kontynuowała: – ja już nawet nie mam siły z nim gadać. To i tak
bez sensu.
– Dasz radę, jeszcze tylko kilka
miesięcy– poklepała ją po ramieniu, próbując ją jakoś pocieszyć– No, ale na
razie się nim nie przejmuj. Zobacz, co mam.
Panna Granger, kierując się swoją
wrodzoną ciekawością podniosła głowę i przyjrzała się tajemniczemu pakunkowi.
Zmarszczyła brwi, a potem spojrzała się na przyjaciółkę, niemo żądając
wyjaśnień.
– No już, otwórz– ponagliła ją
rudowłosa, widząc, jak Hermiona usilnie stara się zgadnąć, co jest w środku.
– Mam się bać?
– Nie, raczej nie– zaśmiała się,
widząc, jak przyjaciółka ostrożnie podnosi przykrywkę i powoli zagląda do
środka.
– Na Merlina, Ginny! Nie wierzę–
pisnęła ciemnowłosa i zaczęła podskakiwać. Wyglądała jak mała dziewczynka,
która cieszy się z gwiazdkowego prezentu.
– Kto jest super? – uśmiechnęła
się panna Weasley, rozkładając ręce i dając się zamknąć w uścisku. Nie
przewidziała jednak tego, że rozpędzona Hermiona jest cięższa niż w
rzeczywistość i po chwili obie leżały na łóżku, śmiejąc się.
– Uwielbiam cię– krzyknęła
starsza z Gryfonek i po chwili znowu zerwała się z łóżka, żeby jeszcze raz
zajrzeć do pudełka- Może babski wieczór? Wypróbujemy to wszystko…
– Zgoda– przytaknęła głową jej przyjaciółka.
***
Tak, wiem, że długo nie było rozdziału, że ten jest strasznie krótki, że jestem okropna i tak dalej, ale miałam swoje powody, więc musicie mi wybaczyć. Kolejny postaram się dodać jeszcze w grudniu, ale nic nie obiecuję, bo nawet ja nie wiem, jak do końca wszystko wyjdzie. Rozdział nie był sprawdzany ani nic, dlatego, jeśli widzicie jakieś błędy albo coś to dajcie znać.
Buziaki