niedziela, 18 grudnia 2016

6. Pudełko od przyjaciela

– Eee…dobry wieczór? – wyjąkała Hermiona, patrząc z przerażeniem na dyrektorkę. Zrzuciła z siebie nogę Malfoy’a, która jakimś dziwnym sposobem znalazła się na jej biodrze. Wyprostowała się i otrzepała spodniczkę, a potem zawstydzona spojrzała na nauczycielkę.
– Czy ktoś z was może mi to wyjaśnić? – zapytała, groźnie marszcząc brew. Zmierzyła spojrzeniem zdemolowane pomieszczenie i uczniów, którzy powoli wstawali z podłogi– Kto jest za to odpowiedzialny?
– On! – krzyknęły wszystkie dziewczyny, oskarżycielsko wskazując na blondyna. Zignorowały jego morderczy wzrok i z miną niewiniątek jeszcze raz powtórzyły: – To Malfoy.
– Wspaniale– westchnęła kobieta po czym zwróciła się do oskarżonego– Pojdzie pan ze mną.
– Ale to nie ja! – krzyknął, nie zamierzając się poddać– To one zaczęły!
– Panie Malfoy, nie jest pan na pierwszym roku, więc proszę zachowywać się poważnie- skarciła go, mrużąc oczy i układając w głowie plany szlabanów.
– Ale…
– Żadnej dyskusji! – warknęła, wychodząc z pomieszczenia, a za nią podążył wściekły arystokrata.
– To było dziwne– mruknęła Pansy, krzywiąc się na widok swojego odbicia w oknie– Musicie mieć tutaj ciekawie.
– Nawet nie wiesz, jak bardzo– westchnęła Hermiona i odczarowała siebie oraz swoje towarzyszki. Rozejrzała się po pokoju i ze zbolałą miną zaczęła wszystko ustawiać. Chwilę potem dołączyła do niej reszta dziewczyn.
– A tak w ogóle to, co ci się stało? – przerwała milczenie Dafne, z ciekawością przyglądając się Gryfonce– Ginny nieźle ześwirowała, kiedy usłyszała, że umierasz w łazience.
– Uwierz mi, czułam się tak jakbym miała tam wypluć swoje wnętrzności. Pewnie się czymś zatrułam– wytłumaczyła ciemnowłosa, unikając wzroku Ślizgonki.
               Dafne pokiwała ze zrozumieniem głową i powróciła do sprzątania bałaganu.
***
– Jesteś z siebie zadowolona? – warknął Draco, kiedy zobaczył siedzącą na kanapie współlokatorkę.
– Bardzo – mruknęła nie odrywając wzroku od książki, którą trzymała na kolanach. Opatuliła się  kocem po czym dalej na niego nie patrząc, dodała: – Jak już stoisz, to przynieś mi coś do picia, co?
– Jedyne picie, które możesz ode mnie dostać, to trucizna– syknął, ze złością patrząc na dziewczynę, która postanowiła ignorować jego mordercze zapędy.
– Możesz mi przynieść, ale nie gwarantuję, że nie wleję ci jej przy pierwszej okazji do herbaty- uśmiechnęła się sztucznie.
– Nie piję herbaty– burknął jedyne, co mu przyszło do głowy.
               Hermiona spojrzała na niego po czym zrezygnowana  powiedziała:
– No, to nie wiem, do czego. Kawy? Mleka? Może krwi jakiegoś nieszczęśnika, który przeszkodził wielkiemu Draco Malfoy’owi w oddychaniu?
– Gdyby tak było, to piłbym twoją krew codziennie– powiedział, dokładnie przyglądając się twarzy panny Granger– Chociaż nie, jeszcze bym się zaraził szlamowatością.
– Aha– pokiwała głową, uśmiechając się smutno.
– Nic więcej mi nie powiesz? – zdziwił się.
– Wiesz co? Nie rozumiem cię. Przez te wszystkie lata ciągle powtarzasz mi, że mam strasznie irytujący głos i się ciągle wymądrzam. A teraz chcesz żebym ci coś powiedziała?
– Dokładnie– stwierdził z rozbrajającą szczerością– Może zanudzisz mnie tak, że zasnę.
– W takim razie– powoli wstała z fotela, nie zważając na to, że jej spódnica podwinęła się, ukazując cała długość uda i to, że jej współlokator bezczelnie wpatrywał się w to miejsce– życzę ci słodkich koszmarów. Oby przyśniły ci się wszystkie osoby, które kiedykolwiek skrzywdziłeś. Żeby cię torturowały swoją obecnością i nie dawały spać.
Odwróciła się na pięcie i wbiegła po schodach.
Oj, Granger, nawet nie wiesz, że to wszystko już się dzieje– pomyślał.
***
– Co ci jest? – zapytała Ginny, wchodząc do jej pokoju i kładąc duże pudełko na biurku.
– Malfoy– burknęła Gryfonka i nie podnosząc głowy kontynuowała: – ja już nawet nie mam siły z nim gadać. To i tak bez sensu.
– Dasz radę, jeszcze tylko kilka miesięcy– poklepała ją po ramieniu, próbując ją jakoś pocieszyć– No, ale na razie się nim nie przejmuj. Zobacz, co mam.
Panna Granger, kierując się swoją wrodzoną ciekawością podniosła głowę i przyjrzała się tajemniczemu pakunkowi. Zmarszczyła brwi, a potem spojrzała się na przyjaciółkę, niemo żądając wyjaśnień.
– No już, otwórz– ponagliła ją rudowłosa, widząc, jak Hermiona usilnie stara się zgadnąć, co jest w środku.
– Mam się bać?
– Nie, raczej nie– zaśmiała się, widząc, jak przyjaciółka ostrożnie podnosi przykrywkę i powoli zagląda do środka.
– Na Merlina, Ginny! Nie wierzę– pisnęła ciemnowłosa i zaczęła podskakiwać. Wyglądała jak mała dziewczynka, która cieszy się z gwiazdkowego prezentu.
– Kto jest super? – uśmiechnęła się panna Weasley, rozkładając ręce i dając się zamknąć w uścisku. Nie przewidziała jednak tego, że rozpędzona Hermiona jest cięższa niż w rzeczywistość i po chwili obie leżały na łóżku, śmiejąc się.
– Uwielbiam cię– krzyknęła starsza z Gryfonek i po chwili znowu zerwała się z łóżka, żeby jeszcze raz zajrzeć do pudełka- Może babski wieczór? Wypróbujemy to wszystko…
– Zgoda– przytaknęła głową jej przyjaciółka.
***
      Tak, wiem, że długo nie było rozdziału, że ten jest strasznie krótki, że jestem okropna i tak dalej, ale miałam swoje powody, więc musicie mi wybaczyć. Kolejny postaram się dodać jeszcze w grudniu, ale nic nie obiecuję, bo nawet ja nie wiem, jak do końca wszystko wyjdzie. Rozdział nie był sprawdzany ani nic, dlatego, jeśli widzicie jakieś błędy albo coś to dajcie znać. 
Buziaki

niedziela, 13 listopada 2016

Ogłoszenia parafialne

      Jeśli ktoś to czyta, to cześć. Nie chciałam czegoś takiego pisać, a raczej miałam nadzieję, że tak się nie stanie, ale jak to mówią "Nadzieja matką głupich".
      Piszę, bo jestem rozczarowana. Nie smutna, zła czy rozżalona, tylko rozczarowana. A konkretnie ilością komentarzy pod ostatnim postem. Ile ich jest? Dokładnie 0. A wyświetleń? Znacznie więcej.
      Wiem, że moje opowiadanie jest kolejnym Dramione po wojnie, które prawie wszystkim się już znudziło. Wiem, że pod względem językowym jestem w tyle w porównaniu z innymi. I wiem, że robię dużo błędów. Ale nie od razu Rzym zbudowano! Dajcie mi szansę spróbować. Napiszcie komentarz, chociaż kropkę. Wyraźcie swoją opinię albo każcie spadać na drzewo, ale nie pozostawiajcie mnie w niewiedzy.
      Nie wiem, czy ktoś czeka na kolejny rozdział. Jeśli tak, to się trochę rozczaruje, bo nawet go nie zaczęłam. Dlaczego? Bo nie mam motywacji. Nie mam, dla kogo. Ale obiecuję Wam, że jeśli tutaj albo pod ostatnim rozdziałem coś napiszecie, to zabiorę się do pracy. Zrobię to nawet dla jednej osoby. Jeśli nie, to chyba się pożegnamy.

Pozdrawiam
Ja to Ja

poniedziałek, 31 października 2016

5. Człowiek – kaczka i inne anomalie pozaklęciowe

            Powoli zmierzała w stronę dormitorium. Miała nadzieję, że nie spotka swojego współlokatora. Nie była jeszcze na to gotowa.
Przejście w obrazie otworzyło się, ukazując salon i pewnego tajemniczego mężczyznę. Hermiona przyłożyła rękę do ust, nie wierząc w to, co widzi. Ile to już czasu?
– Nie wierzę – szepnęła, zwracając na siebie uwagę.
– Kogo to widzą moje wspaniałe oczęta? – zaśmiał się brunet i podniósł Hermionę, okręcając ją.
– O Merlinie, tak dawno cię nie widziałam – powiedziała, kiedy mężczyzna w końcu ją puścił. Odsunęła się od niego na kilka kroków, bacznie się przyglądając po czym potargała mu włosy – W końcu ci urosły.
– Tobie nareszcie urosły cycki – stwierdził rozbawiony, wyciągając rękę w stronę piersi dziewczyny. Ta widząc do czego zmierza uderzyła go w dłoń, śmiejąc się.
– Wiesz, że gdybyś nie był gejem, to prawdopodobnie składaliby by cię teraz w Mungu?
– A, czy ty wiesz, że mówiłaś mi to już tyle razy, że na pewno nie zapomnę? – uniósł brwi po czym zapytał – Nie zastanawiasz się, czemu tutaj jestem?
– I tak mi zaraz powiesz – wzruszyła ramionami, kierując się do kuchni – Co chcesz do jedzenia? Nie żebyś miał jakiś wybór. Mam płatki i starą pizzę.
– Wow, twoje podboje kulinarne powinny być legendarne – uśmiechnął się do niej – Ja tylko na chwilę. Pragnę przypomnieć szanownej pani, iż jest pani zaproszona do mego salonu już za tydzień.
– Kompletnie zapomniałam – spojrzała na niego, klepiąc się w czoło.
– Wiem, dlatego tu jestem. Te wszystkie książki namieszały ci w głowie. Nie sądzisz, że masz za dużo do zrobienia?
– Nie praw mi kazania. Wiesz, że nie zmienię zdania. Nigdy – zaakcentowała ostatnie słowo, dając mu do zrozumienia, co sądzi o jego pomysłach.
– Wiem – westchnął, kręcą głową nad uporem dziewczyny.
***

  – Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że jesteście takie… normalne – zaczęła Ginny, zwracając się do Ślizgonek, które szły za nią.
– Eee…dzięki…chyba – Dafne zmarszczyła brwi, zastanawiając się, czy był to komplement.
– Merlinie, Daf, nie myśl tyle, bo ci mózg wybuchnie – zaśmiała się Pansy, widząc jak jej przyjaciółka główkuje nad słowami rudowłosej.
– U mnie przynajmniej coś może wybuchnąć – odcięła się – A u ciebie co? Nic.
– Czy to jest wasz największy problem? – zapytała Millicenta, z rozbawieniem przysłuchując się wymianie zdań Ślizgonek.
– Tak – odpowiedziały równocześnie i uśmiechnęły się, a zaraz potem powiedziały do siebie: – I tak jesteś głupia.
– Z kim ja się zadaję? – zapytała Mili po czym walnęła się otwartą dłonią w czoło.
***
Cztery dziewczyny weszły do salonu prefektów, uśmiechając się. Rozbawienie zniknęło z ich twarzy, kiedy tylko spostrzegły, ktoś siedzi na kanapie. A był to, nie kto inny, jak Malfoy.
– Gdzie Hermiona? – zapytała Ginny, nie siląc się na żadne uprzejmości.
Blondyn tylko zgromił ją wzrokiem, jakby obwiniając za to, że Ślizgonki nie trzymają jego strony.
– Malfoy, wyglądasz jak obrażone dziecko – stwierdziła Dafne, przekrzywiając głowę. Uśmiechnęła się promiennie, nie zauważając tego, że jego morderczy wzrok utkwiony jest teraz na niej – Kto ci zablał lizacka, dziecinko?
– To było bardzo śmieszne, Dafne. Jak długo się tego uczyłaś? – zapytał sarkastycznie na co panna Greengras przewróciła oczami. Była już przyzwyczajona do wrednych odpowiedzi Draco i nie robiły na niej żadnego wrażenia.
Co innego było z Millicentą, która zdenerwowana przeskoczyła do kanapy, na której siedział mężczyzna. Złapała go za przód koszuli, podnosząc do góry.
– Słuchaj, ty tępa pało. Wysil swój tleniony łeb i przypomnij sobie, do cholery, gdzie jest twoja współlokatorka, albo przerobię twoją buźkę tak, że rodzona matka cię nie pozna – zagroziła.
– Nie mam tlenionego łba – mruknął obrażony, nie zdając sobie sprawy, że dziewczyna z trudem powstrzymuję się przed wgnieceniem go w dywan.
– Debil – westchnęła Pansy, kiedy usłyszała jego odpowiedź – Jak mogliśmy się przyjaźnić?
– Sam tego nie wiem. Jesteś kurewsko brzydka – odparł, a zaraz potem jego twarz została wciśnięta w poduszkę – Dobra, dobra. Wasza przyjaciółeczka właśnie zdycha w łazience.
Rudowłosa otworzyła usta w niemym krzyku, a zaraz potem upadła bezwładnie na podłogę obok wysokich szpilek Dafne.
– Co tak stoisz? Biegnij! – wydarła się na nią Pansy, popychając w stronę schodów – Później się nią zajmiemy.
Zszokowana blondynka z trudem przeskoczyła bezwładne ciało Gryfonki i małymi kroczkami wbiegła po schodach. Razem ze swoją przyjaciółką wpadły na drzwi i szarpnęły za klamkę, która, ku ich zdziwieniu, od razu ustąpiła. Rozejrzały się po łazience, a ich wzrok spoczął na sylwetce dziewczyny, która na kolanach opierała się o ścianę.
– Całe szczęście – Pansy odetchnęła z ulgą, widząc, że Hermiona nie zrobiła niczego dramatycznego.
– Jakie, kurna szczęście? – wysapała z trudem, a po chwili zwróciła poprzedni posiłek.
– Granger, co ci jest? – zapytała, kiedy dziewczyna była w stanie odpowiedzieć bez wymiotów.
Gryfonka dopiero teraz zwróciła uwagą na to, kto znajduję się razem z nią w pomieszczeniu. Podniosła brwi w geście zdziwienia, niemo żądając wyjaśnień.
– Potem – machnęła ręką – Teraz musimy ogarnąć twoją przyjaciółkę, bo zaznajamia się z podłogą.
– Okej – pokiwała głową na znak, że rozumie, a przynajmniej się stara.
Kiedy trzy dziewczyny zeszły na dół otworzyły usta ze zdumienia. W Hogwarcie, jak to w każdym magicznym miejscu dzieją się różne dziwne rzeczy, ale nic nie pobije wrzeszczącego Malfoy'a, uciekającego przez ludzkim taranem, znanym też jako Millicenta. Jakby tego było mało, uciekinier miał różowe włosy i świński ogonek, a Ślizgonka długą falbaniastą sukienkę w kolorze czerwonym.
– Wracaj tu, mały gnomie – krzyknęła za nim, a kiedy ten przeskoczył przez fotel, kierując się ku wyjściu rzuciła na niego zaklęcie. Na nieszczęście Millicenta nie była za dobra w bieganiu i strzelaniu urokami w tym samym czasie, więc zdezorientowany różowowłosy zamiast z galaretowatymi nogami skończył z kaczym dziobem i płetwami.
Widownia składająca się z czterech pozostałych dziewczyn (z czego jedna ciągle była nieprzytomna) zaśmiała się, widząc przerażenie w oczach Draco. Rozbawienie zniknęło z ich twarzy, kiedy zły człowiek-kaczka rzucił w nie zaklęcie.
Dafne z piskiem złapała się za twarz, która stopniowo robiła się zielona. Kolor powoli przechodził na resztę ciała dziewczyny i już po chwili zrozpaczona wygrażała się Ślizgonowi.
– O Merlinie! – krzyknęła Pansy, kiedy jakieś bezpańskie zaklęcie świsnęło jej koło głowy. Zasłoniła się rękoma i pobiegła w stronę goniącej się pary by za chwilę oddać strzał, który odbił się od szyby i trafił w kanapę. Mebel szybko zabarwił się na zielono, a po chwili zaczęły się na nim pojawiać pojedyncze serduszka.
– Uspokójcie się – Hermiona próbowała przekrzyczeć mieszaninę kwaknięć, jęków, pisków i krzyków. Zaraz została jednak uciszona przez zaklęcie Malfoy’a. Przerażona myślą, co ten głupi pajac mógł wymyślić pomacała się po twarzy i głowie. Z częściową ulgą stwierdziła, że pojawiły jej się wąsy i kocie uszy. Mogło być gorzej.
W czasie, kiedy grupa uczniów bawiła się w zoo niczego nieświadoma rudowłosa podniosła się z podłogi. Zdezorientowana rozejrzała się po pokoju, a kiedy zobaczyła w jakim stanie są jej znajomi, po raz kolejny upadła.
Pansy, która jakimś dziwnym sposobem miała na sobie skrzydła wróżki skoczyła na Malfoy’a, próbując go zatrzymać. Oboje upadli na ziemię z głośnym hukiem.
Rozpędzona Millicenta nie zdążyła się zatrzymać i także skończyła na podłodze, ciągnąc za sobą Dafne, która natomiast chwyciła za rękę Hermionę.
Cała grupa leżała teraz na sobie w mniej lub bardziej wygodnych pozycjach zaraz obok nieprzytomnej Gryfonki. I kiedy wydawało się, że już gorzej być nie może, przejście w obrazie odsunęło się, ukazując najmniej odpowiednią osobę.
– Co wy wyprawiacie? – krzyknęła profesor McGonagall.
***
Witam Was bardzo serdecznie. Zaznaczam, że jest jeszcze październik, więc dotrzymałam terminu (jakby to kogoś obchodziło). Sprawa numero uno jest taka, że poszukuję bety. I jeśli ktoś mógłby się podjąć albo chociaż spróbować sprawdzać moje wypociny to proszę żeby do mnie napisał na: ktos.lub.cos.obojetnie@gmail.com (tak wiem, oryginalnie). I sprawa numero dos. Jak pewnie dobrze wiecie, a jeśli nie, to nie wiem, co tu jeszcze robicie, dzisiaj jest rocznica śmierci rodziców Harry'ego. Tak tylko przypominam. Nie wiem, kiedy pojawi się kolejny rozdział. Pewnie jakoś w listopadzie. 

niedziela, 9 października 2016

4. Usiąść albo nie usiąść- oto jest pytanie

Ginny spojrzała na Blaise’a i w tej samej chwili oboje pobiegli na górę. Pędzili na złamanie karku, byle tylko zdążyć zanim wydarzy się katastrofa.
Rudowłosa z głuchym łoskotem wpadła na drzwi i zaczęła szarpać klamkę. Wydawała przy tym dziwne dźwięki, ni to jęki, ni to szloch, który Zabini na pewno by wyśmiał gdyby nie to, że jej najlepsza przyjaciółka próbuje się zabić. A przynajmniej miał nadzieję, że jeszcze próbuje. Nie żeby życzył jej źle, ale lepsza Hermiona , która jest lekko oszołomiona i nieszczęśliwa, niż martwa.
— Hermiono! Hermiono, nie rób tego! — krzyczała panna Weasley, waląc piąstkami w drzwi. Łzy spływały po jej policzkach, mieszając się z tuszem i tworzyły ciemne plami pod jej oczami. Zdecydowanym ruchem odgarnęła kosmyki, które spadły jej na twarz i przykleiły się do skóry po czym po raz kolejny walnęła w drewno.
— A może po prostu otworzymy te drzwi zaklęciem? —zaproponował ciemnoskóry, który nie mógł już dłużej bezradnie patrzeć na cierpienie Gryfonki. Wyglądała jakby miała zaraz zemdleć albo wyskoczyć przez okno. Albo jedno i drugie, co chyba nie było do końca możliwe.
Wspomniana dziewczyna odwróciła się do niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Jej brew była podniesiona do góry, a oczy zmrużone. Wyciągnęła palec w jego stronę po czym powiedziała:
— Myślisz, że ona byłaby taka głupia? Jeśli nie będzie chciała otworzyć to my się tam nie dostaniemy — syknęła po czym znowu zajęła się uderzaniem o drzwi i nawoływaniem przyjaciółki.
Blaise westchnął cicho i złapał się za głowę. No tak. Czego mógł się spodziewać po najmądrzejszej dziewczynie od czasów Roweny? Że tak po prostu zapomni zamknąć drzwi? Przeklinając w myślach swojego przyjaciela, a także to, że zrobił coś tak głupiego i nieodpowiedzialnego jak uderzenie kobiety położył rękę na ramieniu Rudej, starając się ją uspokoić.
Kobieta odwróciła się do niego, patrząc wymownie na dłoń, którą ją dotykał, a potem prychnęła gniewnie.
Blaise, nic sobie nie robiąc z gniewnego wzroku Gryfonki przyciągnął ją do siebie, zamykając w szczelnym uścisku.
— Nie histeryzuj — szepnął jej do ucha po czym zwołał w stronę drzwi: — Hermiono, wiem, że mnie słyszysz! Malfoy to dupek i naprawdę nie wiem, czemu się jeszcze z nim zadaję. Ale znam go bardzo długo i wiem, że najbardziej go wkurzysz, kiedy się tym nie przejmiesz.
Oboje nasłuchiwali odpowiedzi, która jednak nie nadeszła. Ginny odwróciła się w ramionach Blaise’a i spojrzała na niego smutnymi oczami.
— Hermiono, oni by tego nie chcieli.
Nieznośną ciszę przerwał dźwięk otwieranych drzwi, a po chwili stanęła w nich panna Granger. Miała opuchnięte oczy i czerwone plamy na policzkach.
Rzuciła się rudowłosą i przytuliła ją, szlochając. Zarzuciła jej ręce na szyję, co pozwoliło dostrzec Zabini’emu zakrwawione nadgarstki, które teraz brudziły białą bluzkę przyjaciółki.
— A to co? — zapytał, delikatnie ujmując jej rękę.
Ciemnowłosa tylko spojrzała się na niego smutnymi oczami, w których zalśniły łzy. Nie pozwoliła im jednak wypłynąć, stwierdzając, że już dość się na dzisiaj wypłakała.
— Ja już nie daję rady — wyszeptała, tłumacząc swoje zachowanie.
Dopiero teraz Ruda zwróciła uwagę na rany, które miała dziewczyna. Popatrzyła na nią z zaskoczeniem, a potem jeszcze mocniej przytuliła i zaprowadziła do łazienki by opatrzeć obrażenia.
— Zabini, bądź tak miły i nakop Malfoy’owi za mnie, bo jak ja go dostanę w swoje ręce to będzie się modlił o to, żebym tylko mu coś złamała — warknęła, wcierając w nadgarstki Hermiony jakąś podejrzanie wyglądającą, zieloną maź.  
***
— Jak ona się czuje? — Pansy Parkinson podbiegła do zdumionej Ginny.
— Eee..kto? — zapytała zaskoczona, z uwagą przypatrując się Ślizgonce.
— Jak to, kto? Hermiona! — Dafne Greengras zjawiła się zupełnie niespodziewanie.
— Już…lepiej — odpowiedziała, ostrożnie dobierając słowa.
— Nie ma potrzeby żebym na nim usiadła? — wtrąciła się Millicenta, która samym wyglądem mogła przestraszyć grupę uczniów.
— Ale na kogo? — rudowłosa była zdezorientowana. Patrzyła na trzy dziewczyny, żądając wyjaśnień.
— No, to chyba logiczne, że na Malfoy’a — odparła jakby to była najprostsza rzecz na świecie- Wiesz jak na nim usiądę, to tak szybko nie wstanie.
To akurat mogło być prawdą. Millicenta wyglądała na osobę, która mogłaby walczyć ze słoniem, nosorożcem i gepardem. I to jednocześnie.
Nagle zza zakrętu wyszedł obiekt ich rozmowy. Zadowolony uśmiech zniknął z jego twarzy, kiedy zobaczył Ślizgonki rozmawiające z Weasley’ówną. Mało tego, wszystkie wyglądały jakby chciały go co najmniej zabić.
— Weźcie przestańcie gadać z tą zdrajczynią — warknął, podchodząc bliżej.
Na te słowa Pansy z sykiem wciągnęła powietrze. Zrobiła kilka kroków i hardo spojrzała mu w twarz.
— Bo co? Bo mnie uderzysz?
W tym momencie blondyn zrozumiał wszystko. A przynajmniej to, co chciał rozumieć. Z zaskoczeniem popatrzył na dziewczyny stojące przed nim i znudzonym głosem zapytał:
— Serio? Wy też? Przecież to tylko szlama, która…
TRZASK!
— Ty chamie! — Dafne wydarła się na niego, rozcierając dłoń. Zachwiała się na wysokich szpilkach we wściekle różowym kolorze, ale zaraz odzyskała równowagę — Jak możesz? Ty, ty…
— Nie przemęczaj się ślicznotko, bo ci tipsy odpadną — powiedział Draco po czym zaśmiał się z własnego żartu.
— Jak się zaraz nie ogarniesz to wbiję ci te tipsy w twoją paskudną gębę!
— Mhm…już to widzę — uśmiechnął się ironicznie po czym wyminął je bez słowa.
­— Mili, nie! — wrzasnęła Pansy kiedy dziewczyna wzięła rozbieg i rzuciła się na mężczyznę. Upadli na podłogę z głośnym hukiem i jęknęli równocześnie.
— Ała, Malfoy. Czemu jesteś taki kościsty? — zapytała, ciągle na nim leżąc.
— A czemu ty jesteś taka tłusta? — warknął, ledwo biorąc oddech — Zginę przygnieciony przez wieloryba.
— Dobra, Mili, daj sobie z nim spokój. Potem sobie pocierpi — Dafne podała rękę dziewczynie po czym pomogła jej wstać.
Wszystkie spojrzały się na Gryfonkę, która teraz stała na środku z otwartą buzią.  
— Tak to się właśnie u nas załatwia — odparła Pansy.
***
— Wzywała mnie pani, pani dyrektor? — panna Granger niepewnie weszła do gabinetu, rozglądając się na boki. Nie miała pojęcia, czemu się tu znalazła. Nie zrobiła przecież nic złego, bo cały dzień przesiedziała w swojej sypialni, płacząc.
— Tak, usiądź proszę — wskazała na fotel, a kiedy Gryfonka zajęła miejsce powiedziała: — Jak dobrze wiesz, w tym roku w naszej szkole jest więcej osób mugolskiego pochodzenia niż w ostatnich latach. W związku z tym postanowiliśmy z innymi nauczycielami, że pomożemy tym uczniom się odnaleźć za pomocą tego.
Hermiona popatrzyła na wskazany przedmiot i otworzyła oczy ze zdumienia. Stał tam…telefon. Prawdziwy telefon. Miał słuchawkę, przyciski, a także poskręcany kabel.
— Widzisz, jest tylko jeden problem. Nie mam pojęcia jak się go używa — rozłożyła ręce, a potem nachyliła się nad słuchawką: ­— Halo? Czy ktoś mnie słyszy?
Gryfonka z trudem powstrzymywała śmiech. Profesor McGonagall rozmawiająca z mugolskim przedmiotem to był niecodzienny widok. Postanowiła jednak pomóc nauczycielce i wszystko jej wytłumaczyła.
***
Powoli zmierzała w stronę dormitorium. Miała nadzieję, że nie spotka swojego współlokatora. Nie była jeszcze na to gotowa.

Przejście w obrazie otworzyło się, ukazując salon i pewnego tajemniczego mężczyznę. Hermiona przyłożyła rękę do ust, nie wierząc w to, co widzi. Ile to już czasu? 
***
  Witam Was w tym okropnym dniu (a przynajmniej dla mnie). Wiem, że rozdział jest krótki i szczerze mówiąc (a raczej pisząc) inaczej go sobie wyobrażałam. No, ale, co zrobisz? No, nic nie zrobisz! Nie chcę się za bardzo rozpisywać, bo czeka mnie nocny maraton z moją "ukochaną" matematyką. Chcę Was tylko prosić żebyście komentowali. To naprawdę dodaje weny, a ja widzę ile jest wyświetleń (no chyba, że czyta to jedna osoba, która ciągle wchodzi i wychodzi). Kolejny rozdział pojawi się jeszcze jakoś w październiku. 
Pozdrawiam 

wtorek, 27 września 2016

Świat stanął na głowie czyli nominacja do LBA




Wdech,  wydech, wdech, wydech. Okej…
*taniec szczęścia*
Witam Was w tym okropnym dniu zwanym poniedziałkiem (dzisiaj jest wtorek, ale pisałam to wczoraj), który od razu stał się piękniejszy, kiedy przeczytałam komentarz od Arcanum Felis. Jak się pewnie domyślacie (albo przeczytaliście) zostałam nominowana do LIEBSTER BLOG AWARD!!!  (mam nadzieję, że teraz już zauważyliście).
Nominacja do LIEBSTER BLOG AWARD jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na pytania otrzymane od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz kilka osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im pytania. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.
1   Czy jest ktoś, kto wspiera Cię w pisaniu? Jeśli tak — kim on dla Ciebie jest?
Niestety nie ma takiej osoby :( Znaczy są czytelnicy, ale jeśli chodzi o moich znajomych i rodzinę, to nikt nie wie o tym, że prowadzę bloga. Czasami znajdują jakieś pojedyncze prace, które piszę dla siebie czy na j. polski i mówią mi, że są dobre, ale nie odważyłam się pokazać im mojego opowiadania. Może kiedyś...
Co według Ciebie powinno się znaleźć w dobrym opowiadaniu?
Czy to pytanie jest podchwytliwe? Nie mam pojęcia, co dokładnie. Nie mam jakiś wygórowanych potrzeb, ale myślę, że ciekawa fabuła i interesujące postacie to podstawa.
3    Co najbardziej doceniasz u swoich czytelników?
To, że po prosty są :) To, że wyrażają swoją opinię, poprawiają błędy. No i oczywiście, że czytają  to opowiadanie.
 Jaka jest Twoja ulubiona potrawa?
To jedno z najtrudniejszych pytań, ponieważ ja pochłaniam praktycznie wszystko (tym samym przysparzając moim znajomym kompleksów, bo ciągle jestem chuda :)). Uwielbiam słodycze, najbardziej czekoladę (zaskoczone?) i żelki. Kiedyś lubiłam chodzić do McDonalda, ale zobaczyłam w Internecie jak się to wszystko miesza i teraz już go tak nie lubię (nie polecam oglądać po obiedzie. Sprawdziłam).
 Od ilu lat jesteś Potterhead?
Czy wszędzie musi być jakiś związek z matematyką? *liczy na palcach* Wydaje mi się, że ok. 4 lata, ale nie jestem pewna.
Czy należysz jeszcze do jakiś fandomów?
Jestem słownikowym przykładem książkoholika (tak, jest coś takiego…chyba) i z samych książek  jest ich pełno. Podam tutaj kilka (od razu zaznaczam, że część nazw znalazłam w Internecie i nie wiem, czy są poprawne):
 - PLLfamily (Pretty Little Liars)
 - Zafronner (Zac Efron)
 - KatyCat (Katy Perry)
- Jenniderps (Jennifer Lawrance)
Emmist (Emma Watson) 
Twoje ulubione imię męskie i żeńskie.
Z żeńskich są to: Jennifer, Emma i Lisa, a z męskich: Draco (żart, szczerze mówiąc trochę dziwnie się tak nazywać), Mike, Tom i Adam.
   Co robisz, gdy masz chwilę dla siebie?
Czytam, tańczę, śpiewam, spotykam się ze znajomymi i maluję paznokcie (do tego ostatniego potrzebuję duuużo czasu).
    Czy jest jakaś seria, która urzekła Cię równie mocno co Harry Potter? (Jaka?)
Uwielbiam Pretty Little Liars, Igrzyska Śmierci, Niezgodną, Wybranych, Baśniobór… ale Harry Potter chyba zawsze będzie trochę ponad nimi.
 Jakie miasto na świecie uważasz za najpiękniejsze i dlaczego?
Ftggyghjnk (walnęłam głową w klawiaturę). Nienawidzę takich pytań. Krew mnie zalewa na samą myśl o nich. To tak jak wybrać ulubione dziecko, książkę… no dobra, Londyn. Ale też nie pod każdym względem. Nie lubię tego pośpiechu. Ale patrząc na całokształt (nie ma znaczenia, że jest tam Peron 9 ¾ , studio i pełno sklepów z HP) to podobają mi się takie turystyczne pierdółki jak: London Eye, Pałac Buckingham i muzea, jak i rzeczy na, które nie zwraca się zbytnio uwagi czyli układ ulic i domów, metro (jedno z moich ulubionych na całym świecie). I uwielbiam ludzi w Londynie. Zwykłych przechodniów, którzy mają w sobie „to coś”.

Koniec. Mam więcej odpowiedzi niż kolejnego rozdziału, ale co tam…

 Moje pytania:
1.      Ile masz par butów?
2.      Jaki jest Twój ulubiony kolor i z czym Ci się kojarzy?
3.      Czy masz rodzeństwo (siostra czy brat, ile)?
4.      Gdybyś mogła jeść jedną rzecz do końca życia, co by to było?
5.      Jak dasz na imię swoim dzieciom?
6.      Gdzie chciałabyś mieszkać w przyszłości i dlaczego?
7.      Co zainspirowało Cię do założenia bloga?
8.      Jakich języków się uczysz?
9.      Komu byś podziękowała, odbierając Oscara?
10.   Co Cię najbardziej denerwuje?
 Nominowani:
- LaFinDeLaVie dramione-demons-of-the-past.blogspot.com
- Skyler;* slodki-listopad-dramione.blogspot.com
- Serena pokochac-lotra.blogspot.com
- Cookie Monster & Sappy dramione-naucz-mnie-latac.blogspot.com



niedziela, 25 września 2016

3. Wyjazd do rodziców?

             Wyszła na taras, wdychając świeże powietrze. Na szczęście była sobota, więc nie musiała się martwić o to, czy się nie spóźni. Usiadła na wiklinowym fotelu, szczelnie opatulając się szlafrokiem.
— Czy ty nawet tutaj musisz zatruwać mój cenny tlen swoją szlamowatą osobą? — uśmiechnął się ironicznie Malfoy, zapalając papierosa.
               Hermiona z irytacją spojrzała na używkę w rękach Ślizgona.
Serio? I kto tu niby zatruwa „cenny tlen”?
— Mam nadzieję, że zdechniesz od tego— warknęła.
               Blondyn z satysfakcją w oczach po raz kolejny zaciągnął się i po chwili wypuścił dym w stronę zamyślonej współlokatorki. Ta nawet się nie skrzywiła co utwierdziło go w przekonaniu, że jej wściekłe spojrzenia są w pewnym stopniu rutyną, a nie tym, że coś jej przeszkadza. Dla pewności dmuchnął w nią jeszcze raz, a kiedy nie zauważył żadnej reakcji postanowił spróbować czegoś innego.
               Z iście szatańskim uśmieszkiem zbliżył się do niej, czego na swoje nieszczęście zamyślona dziewczyna nie zauważyła. Pochylił się tak, że jego usta prawie dotknęły ucha Gryfonki.
— Buu —krzyknął.
               Przestraszona Hermiona zleciała z piskiem z fotela, tłukąc sobie pośladki. Odwróciła się do śmiejącego się blondyna, który nic sobie nie robił z jej wściekłego wzroku.
— Szlachetni i odważni Gryfoni — zironizował, a widząc jej rozdrażnienie dodał— Gdybyś była bogata to zapytałbym, za ile przekupiłaś tiarę, ale nie sądzę, żeby było cię na to stać.
— Nic o mnie nie wiesz — warknęła, z gracją podnosząc się z podłogi— Jesteś nadętym i rozpuszczonym bachorem, który widzi tylko czubek swojego nosa.
— Nie pozwalaj sobie — zmrużył oczy.
— Bo co mi zrobisz? — zapytała i podeszła do drzwi, prowadzących do salonu.
— Uważaj, bo może stać ci się krzywda — zagroził jej po czym pchnął na ścianę i położył ręce przy głowie, zamykając w szczelnym uścisku.
 — Czy ty mi grozisz?
— Oh, Granger — zaśmiał się zimno — Zabiłem nie raz i nie dwa. Nie myśl sobie, że oszczędzę jakąś irytującą kujonicę, która wszędzie się wpieprza.
— W takim razie mamy problem. Ja też zabiłam nie raz i nie dwa. I nie mam zamiaru dać się zamordować przez jakiegoś debila, który myśli, że wszystko mu wolno — powiedziała, wpatrując się w jego lodowate oczy, w  których pojawił się szok— Zaskoczony? Wojna nie oszczędza nikogo.
— Nie wyobrażam sobie, że możesz kogoś pokiereszkować mocniej, niż żeby dostał krwotoku z nosa — oznajmił.
— Twoi starzy przyjaciele myśleli tak samo. Teraz wąchają kwiatki od spodu — uśmiechnęła się ironicznie, hardo wpatrując się w blondyna.
— Nie wiesz, o czym mówisz.
— Oh, czyżby? — podniosła brwi i bezskutecznie próbowała go odepchnąć — A teraz z łaski swojej odsuń się ode mnie.  
— Nie odpowiada ci moje towarzystwo? — zaśmiał się cicho, sprawiając, że po plecach Gryfonki przeszedł dreszcz.
 — Nie odpowiada mi wiele rzeczy- zaczęła— do ciebie czuję o wiele więcej.
— Czuję się zaszczycony.
               — Świetnie. Teraz się przesuń— rozkazała.
               Na jej słowa arystokrata przybliżył się jeszcze bardziej. Ciemnowłosa wstrzymała oddech, kiedy jej piersi dotknęły jego klatki. Szarpnęła się, co nie przyniosło żadnego skutku.
               — Mmm… Granger. Nie wiedziałem, że lubisz rozkazywać— mruknął do niej.
               — Będziesz musiał się odszlamić — sięgnęła po ostatnią deskę ratunku, licząc na to, że w Malfoy’u odezwą się, wpajane przez całe życie zasady.
— W tym momencie twoja przerażona mina rekompensuje mi wszystko.
  Ja? Przerażona? Przerażony to będziesz ty, jak się zaraz wkurzę.
— I co odważna Gryfonko? — zadrwił.
Tego już nie wytrzymała. Zebrała w sobie całą odwagę (oczywiście, że ją miała) i z całej siły kopnęła go w krocze. Zaskoczony chłopak zgiął się z bólu, patrząc z nienawiścią na zadowoloną brunetkę.
— Wiesz, że przez to mogę nie mieć dzieci — zapytał, nie patrząc na nią.
— W takim razie — oznajmiła chłodno — wyświadczyłam światu przysługę.
***
— Co zrobiłaś? rudowłosa opluła się sokiem, kiedy usłyszała, do czego zdolna jest jej przyjaciółka.
— Myślisz, że mam mocno przerąbane? — spytała, myśląc o tym, że to nie był najlepszy pomysł, żeby atakować pewnego irytującego Ślizgona.
— Przerąbane to mało powiedziane — Ginny wytarła rozlany napój i spojrzała z naganą na brązowooką.
— To, co ja mam zrobić?
Na twoim miejscu, to bym się gdzieś schowała — powiedziała z powagą.
— Nie będę się przed nim chować! — w Hermionie znowu odezwało się „gryfońskie ja”.
Młodsza z dziewczyn tylko wzruszyła ramionami, wiedząc, że kłótnia nie przyniesie upragnionego efektu. Jej przyjaciółka była za bardzo uparta.
— Mogę u ciebie przenocować? — zapytała z nadzieją w głosie.
— Jasne — Weasley od razu się zgodziła.
***
               — Czekaj tylko się ogarnę — oznajmiła panna Granger, wchodząc do łazienki. Cały weekend spędziła u Ginny i nie miała szansy zabrać kosmetyków.
— Okej. Wezmę twoje książki — zaproponowała Weasley’ówna i poszła do sypialni.
               Hermiona  nałożyła trochę podkładu na nadgarstek i nabrała na palce. Już miała go rozsmarować na twarzy, kiedy dłoń ją zapiekła. Spojrzała w dół i zobaczyła bąble szpecące jej rękę. Krzyknęła, wsadzając ją pod wodę i bezskutecznie próbując zmyć brązową maź. W jej oczach pojawiły się łzy, kiedy uświadomiła sobie, że to tylko potęguje ból.
Co się stało? Przecież to nie możliwe, że… Malfoy. Zabiję gnoja!
               — Aaaaa — krzyknęła, zwracając tym samym uwagę przyjaciółki, która zaniepokojona hałasem stanęła w drzwiach.
               Ginny w jednej chwili znalazła się przy poszkodowanej, opatrując oparzenia. O nic nie pytała, wiedząc, kto jest za to odpowiedzialny. Przywołała zaklęciem własne kosmetyki i zabrała się za robienie makijażu zrozpaczonej dziewczynie.
Nie daj mu się. Pokaż, że jesteś ponad to.
— O Godryku! Co by było gdybym nałożyła to na twarz? — w oczach brunetki pojawiły się łzy.
 — Spokojnie — pocieszyła przyjaciółkę — Nie płacz. Nie jest tego warty. 
***
Dwie uczennice weszły do klasy w lochach i, ku niezadowoleniu jednej z nich, zajęły pierwszą ławkę. Hermiona z radością wyciągnęła podręcznik i kociołek, licząc na to, że nawet znienawidzony nauczyciel nie popsuje jej bardziej humoru.
— Jak tam buźka, Granger? — głos współlokatora wyrwał ją z zamyślenia.
Wspomniana dziewczyna odwróciła się z chęcią mordu wypisaną na twarzy. Otworzyła usta, nie wierząc w bezczelność jej szkolnego wroga.
— Jak mogłeś? Ty…
— Panno Granger, czy jest pani pewna, że chce dokończyć? — cichy syk przerwał jej wywód.
— Eeee… nie panie profesorze.
Też tak uważam — Snape powoli pokiwał głową, myśląc nad czymś intensywnie — Na dzisiejszych zajęciach zostaniecie podzieleni na pary. Będziecie robić szkiele-wzro. Najlepsze eliksiry trafią do skrzydła szpitalnego. Czy ktoś może mi powiedzieć, jakie indregiencje będą potrzebne?
               Wszyscy spojrzeli na Hermionę, czekając na jej odpowiedź. Ta jednak, ku ich zdziwieniu, nie podniosła ręki. Mało tego, nie wyglądała jakby miała zamiar to zrobić.
               — Czyżby wszechwiedząca panna Granger czegoś nie wiedziała? — na twarzy Severusa pojawił się ironiczny uśmiech, łudząco podobny do śmirku jego chrześniaka.
               — Ależ oczywiście, że wiem — powiedziała z rozbrajającą szczerością — Ale po co mam się wysilać? I tak nie dostanę punktów. Niech cudowni Ślizgoni się wykażą.
               — Panno Granger! — warknął profesor, patrząc na nią z zaskoczeniem. Czegoś takiego się nie spodziewał.
               — Tak? — uśmiechnęła się sztucznie.
Mi…
— O, chwila! Mogę ja? — podniosła rękę, uciszając czarnowłosego i powiedziała, naśladując głos nauczyciela: Minus dziesięć punktów dla Gryffindoru.
— Tak właściwie, to chciałem dać tylko pięć — zmrużył oczy.
— Nie szkodzi — machnęła ręką — I tak jeszcze dostaniemy.
Chyba mam już pierwszą parę — popatrzył na Draco.
Nie! Nawet ty nie jesteś tak wredny.
— Panna Granger i pan Malfoy.
Zapomnij. Jednak jesteś.
Z wyraźną niechęcią popatrzyła na współlokatora, który też nie wyglądał na zadowolonego.
To będzie ciekawe — pomyślała.
***
— Jak tam na eliksirach? — zapytała z uśmiechem Ginny, wychodząc z klasy.
Hermiona spojrzała na nią wzrokiem, który mówił, że jeśli szybko się nie zamknie, to pożałuje. Skrzywiła się przypominając sobie niemiły epizod z poprzedniej lekcji. Malfoy aby „umilić” jej pracę postanowił wrzucić do jej kociołka kilka pijawek. W efekcie cała zawartość wybuchła, brudząc wszystko w zasięgu kilku metrów. Na szczęście Draco też się oberwało.
­­— Gotowa na spotkanie z naszą „ulubioną” nauczycielką? — rudowłosej zniknął dobry humor.
— Mhm…zawsze — zapewniła przyjaciółkę.
***
— Witam was na kolejnej lekcji — rozpoczęła profesor Alejandra, przybierając na twarz pogodny uśmiech, który zniknął kiedy spojrzała na pannę Granger — Na dzisiejszej lekcji omówimy patronusy.
Hermiona z trudem powstrzymała prychnięcie, kiedy nauczycielka wypowiedziała zaklęcie i z jej różdżki wydobyła się srebrna mgła, która uformowała się w papugę. Posłała uczennicy długie spojrzenie, w którym niemo rzuciła jej wyzwanie.
— Będziecie po kolei rzucali zaklęcia, więc ustawcie się w kolejce — oznajmiła zadowolona.
Byli członkowie Gwardii Dumbledore’a znakomicie poradzili sobie z tym zadaniem, jednak nie otrzymali ani jednego punktu. Za to, kiedy komuś ze Slytherinu cudem udało się wykonać zadanie, kobieta wyglądała jakby oznajmiono, że święta odbędą się trzy miesiące wcześniej.
— Nie tak, panno Granger — poprawiła Gryfonkę, która miała zdumiony wyraz twarzy.
— S…słucham? — wydukała, podnosząc brwi.
Źle wykonałaś ruch nadgarstkiem — oznajmiła ze stoickim spokojem.
— Nie sądzę — popatrzyła na nią, mrużąc oczy.
— A, co to miało znaczyć? — zszokowana nauczycielka, wpatrywała się w uczennicę, która zachowywała się jakby rozmawiała z koleżanką, a nie profesorem — Powinnaś okazywać szacunek starszym.
— Szacunek powinno się okazywać się tym, którzy na niego zasłużyli, a nie starszym­ — wytłumaczyła spokojnie Gryfonka.
— Oczywiście ty jesteś specjalistką od dobrego wychowania — zadrwiła, przypominając Malfoy’a. Odrzuciła swoje kręcone włosy, odsłaniając szyję — Może nam powiesz, czym TY sobie na niego zasłużyłaś?
— Oh, no nie wiem — zrobiła zamyśloną minę — Uciekałam przed trójgłowym psem, rozwiązywałam śmiertelnie niebezpieczne zagadki, chroniące kamienia filozoficznego, przeżyłam spotkanie z bazyliszkiem, cofałam się w czasie, pomogłam uciec poszukiwanemu zbiegowi i hipogryfowi skazanemu na śmierć, byłam partnerką na balu jednego z najprzystojniejszych mężczyzn na świecie, pomogłam założyć nielegalną organizację w szkole, walczyłam z Śmierciożercami w Departamencie Tajemnic, prawie zostałam porwana przez wściekłe centaury, byłam przytulona przez olbrzyma, latałam na testralu, szukałam i niszczyłam horkrusy, udawałam Bellatrix, a potem zostałam schwytana przez szmalcowników i przez nią torturowana, uciekałam na smoku i walczyłam podczas wojny, będąc jedną z najbardziej poszukiwanych osób. Czy to wystarczająco dużo?
— Jesteś bezczelna — syknęła nauczycielka, kiedy odzyskała zdolność normalnego mówienia.
Dość tego! Wychodzę! — Hermiona odwróciła się na pięcie zdenerwowana.
Przeszła kilka kroków i stanęła jak wryta, kiedy koło jej głowy przemknął czerwony promień. Odwróciła się z furią wypisaną na twarzy i strzeliła zaklęciem petryfikującym w młodą nauczycielkę.
— Granger, przecież to…— zaczął blondyn, ale nie dokończył, ponieważ został odesłany pod ścianę.
— Zamknij się, Malfoy — syknęła przez zęby i zwróciła się do nieruchomej kobiety — Kto, jak kto, ale ktoś, kto uczy Obrony Przed Czarną Magią powinien wiedzieć, że nie należy rzucać zaklęciami w plecy. 
 Zbliżyła się do niej i z sykiem wciągnęła powietrze. Przechyliła głowę i podrapała się po brodzie, intensywnie nad czymś myśląc.
— Co ja mogę z PANIĄ teraz zrobić? — zapytała, doskonale wiedząc, że nie uzyska żadnej odpowiedzi. Przejechała paznokciem po jej policzku, zostawiając różowy ślad — Tak właściwie, to mogę wszystko. Komu uwierzą? Bohaterce magicznego świata czy jakiejś zwykłej nauczycielce?
— Granger, ogarnij się — odezwał się Malfoy i podniósł się z podłogi.
Hermiona popatrzyła na niego z irytacją i po raz kolejny rzuciła zaklęcie. Z sadystycznym uśmieszkiem patrzyła, jak ciało chłopaka uderza o ścianę.
Reszta uczniów z przerażeniem wpatrywała się w scenę, rozgrywającą się przed nimi. Nie mogli uwierzyć, że poukładana panna Granger, która ma fioła na punkcie przestrzegania zasad rozstawia wszystkich po kątach.  I to dosłownie.  Wstrzymali oddech, kiedy odwróciła się do nich i ukazała całkowicie czarne oczy, w których i tak można było dostrzec czyste szaleństwo.  
Sprawczyni zainteresowania roześmiała się piskliwym głosem, upodabniając się jeszcze bardziej do… Bellatrix. Odrzuciła swoje ciemne włosy, które, mimo, że proste, przypominały wieczny bałagan na głowie Śmierciożerczyni.
— Eh, nie ważne — machnęła ręką i udała w stronę drzwi, nie zostając przez nikogo zatrzymana. Odwróciła się z ręką na klamce i w tym samym momencie, wszystkie przybory, które leżały na ławkach wzbiły się w górę, a potem upadły z głuchym łoskotem na podłogę. Wskazując na porozrzucane rzeczy powiedziała: — To akurat nie byłam ja. Życzę miłej lekcji.
W momencie, w którym zniknęła za drzwiami profesor odzyskała władzę na swoim ciałem. Trzęsącym się od emocji głosem, cicho powiedziała tylko: — Kkk..koniec lekcji na dziś.
***
— Co to niby miało znaczyć, Granger? — wściekły Malfoy wparował do dormitorium, a za nim wszedł Blaise.
— Nie wiem, o co ci chodzi — odpowiedziała ze słodkim uśmieszkiem, który nijak miał się do niewinności.
— To odśwież swoją pamięć — warknął zdenerwowany, podchodząc do niej tak, że prawie się dotykali — Jak taka szlama, jak ty, może rozstawiać wszystkich po kątach?
— Nie podobała ci się wycieczka na drugi koniec sali?
— Nie denerwuj mnie — zmrużył oczy i pochylił do niej — Myślisz, że po takim teatrzyku ludzie zaczną cię szanować? Że pokażesz, że jesteś warta więcej niż złamany knut? Nie, Granger. Bo byłaś, jesteś i zawsze będziesz szlamą, która jest warta mniej niż domowy skrzat. Możesz czyścić buty takim, jak ja.
Jesteś najbardziej egoistycznym dupkiem jakiego spotkałam w całym moim życiu. Nic nie wartą szumowiną, której wszystko załatwił ojciec. Ale jest mały problem, Malfoy. On ci teraz nie pomoże. Siedzi sobie w Azkabanie i wyrywa włosy z głowy, zastanawiając się, dlaczego jego ukochany syneczek nie skończył tak jak on.  Może ja jestem szlamą, ale ty jesteś Śmierciorzercą. Tacy jak ty nigdy się nie zmieniają. Jesteś…
TRZASK!
Otworzyła szeroko oczy, kładąc dłoń na policzku. Zrobił to. Naprawdę to zrobił. Zniżył się do poziomu by ją uderzyć. Potraktował ją jak największe ścierwo, jak nic nie wartą rzecz.
— Spieprzaj ze świata, który nigdy nie był dla ciebie. Zmiataj do swoich szlamowatych rodziców i nigdy nie pokazuj mi się na oczy — wycedził przez zęby.
— Nie martw się. Już niedługo się z nimi zobaczę — szepnęła, z trudem powstrzymując łzy bólu i upokorzenia. Wbiegła po schodach i trzasnęła drzwiami.
W tym samym momencie wejście osłoniło się, ukazując zdyszaną Ginny. Podbiegła do zdezorientowanego Zabiniego i chwyciła za poły marynarki, potrząsając nim.
— Gdzie ona, do jasnej cholery, jest?
— Uspokój się! — wrzasnął na nią — Biegnij do niej na górę, bo chyba wyjeżdża.
— Jak to WYJEŻDŻA? — zaakcentowała ostatnie słowo.
— No… pewna…eee…sytuacja — plątał się mulat — zmusiła ją do pojęcia takiej decyzji. Powiedziała, że wyjeżdża do rodziców i …
Nie dokończył, ponieważ pod rudowłosą ugięły się nogi i upadła na niego. Głośno oddychała, przetwarzając informację, którą podał jej Ślizgon.
— Eee…Ginny? — zwrócił się do niej po imieniu, martwiąc o jej stan zdrowia — O co chodzi?
— Jej rodzice nie żyją — szepnęła przerażona.
To znaczy, że ona chce się…— ostatnie słowo nie przeszło mu przez gardło.

— Tak — zrozpaczona Weasley potwierdziła jego obawy.

***

  Witam, witam! W tym rozdziale troszeczkę namieszałam, ale mam nadzieję, że jesteście zadowolone. Z przykrością muszę Wam oznajmić, że kolejny rozdział pojawi się dopiero po 03.10. Dlaczego? Ponieważ muszę się przygotować do ważnego konkursu i potrzebuję duuuużo czasu. Pozdrawiam


niedziela, 11 września 2016

2. Zawsze mogło być gorzej

Rudowłosa umyła ręce i przyglądała się jeszcze swojemu odbiciu  w lustrze, kiedy do jej uszu dobiegł przerażony krzyk przyjaciółki. Z prędkością, o którą na pewno by się nie podejrzewała wyleciała z łazienki i wbiegła do sypialni. Hermiona stała na środku, z przerażeniem przyglądając się jakiejś kartce.
̶  Co się stało?  ̶  wysapała, trzymając ręce na kolanach.
̶  M…m…m…  ̶  mamrotała pod nosem, nie odrywając wzroku od kartki.
̶  Malfoy?  ̶  palnęła pierwsze, co przyszło jej do głowy  ̶  Mandragora? Marakuja? Masło?
̶   Matematyka!  ̶  krzyknęła  ̶  Ma-te-ma-ty-ka!
̶  Ah, to  ̶  uspokoiła się rudowłosa  ̶  Harry mówił, że nie jest taka zła.
̶  Nie jest taka zła?  ̶  zrobiła wielkie oczy i wyglądała prawie jak Zgredek.
̶  No… ̶  zaczęła.
̶  To dzieło szatana!
̶  Wow  ̶  zdziwiła się  ̶  Pierwszy raz widzę, żebyś nie lubiła jakiegoś przedmiotu bardziej niż wróżbiarstwa.
̶  Nie mogą mi tego zrobić  ̶  jęknęła  ̶  I to jeszcze ze Ślizgonami.
̶  Wiesz… chyba już to zrobili.
***
̶  Witam was bardzo serdecznie  ̶  zaczęła nowa nauczycielka  ̶  Nazywam się Rebeca Thompson i będę was uczyła matematyki i wychowania fizycznego  ̶  powiedziała po czym zapisała wszystko na tablicy. Wszyscy mężczyźni na sali wpatrywali się w nią z uwielbieniem. Miała ok. 28 lat i figurę modelki. Blond włosy spięła w wysoki kucyk, a w jej zielonych oczach błyszczały wesołe iskierki  ̶  Kto z was uczył się tego wspaniałego przedmiotu wcześniej?
            Hermiona nieznacznie się skrzywiła, ale podniosła rękę. Rozejrzała się po klasie i zauważyła tylko kilka osób, które się zgłosiły. Oczywiście, wszystkie były z Gryffindoru. Żaden szanujący się Ślizgon nie uczył się mugolskich przedmiotów.
̶ Lubicie go?
̶  Oczywiście  ̶  odparł ochoczo Harry  ̶  Nie rozumiem, czemu tyle osób go nie lubi.
̶  Jakim cudem jesteś moim przyjacielem?  ̶  odwróciła się do niego ciemnowłosa.
̶  Też się czasami zastanawiam  ̶  mrugnął do niej.
̶  Widzę, że nie przepadasz za matematyką  ̶  zwróciła się do niej z uprzejmym uśmiechem.
̶  Nie specjalnie.
̶  Szkoda. Mam nadzieję, że zmienisz zdanie  ̶  powiedziała po czym zwróciła się do całej klasy ̶  Na początku zaczniemy od podstaw. Będziecie musieli się zaopatrzyć w zeszyty w kratkę…
***
            Kolejne lekcje minęły dość spokojnie. Czwórka przyjaciół właśnie wychodziła z Wielkiej Sali, kiedy w drzwiach zetknęli się z Malfoy’em i jego świtą.
̶  O, widzę szlama, Głupotter i dwa rude wypłosze  ̶  zadrwił Malfoy.
̶  Spadaj blondi  ̶  westchnęła Hermiona  ̶  Chociaż udawaj, że jesteś mądrzejszy niż Gumochłon.
̶ ̶  Odezwała się szlama.
̶  Tak, to już słyszałam. Masz coś jeszcze w zanadrzu, czy możemy już iść?
̶  Powinnaś odnosić się z szacunkiem do lepszych.  Jesteś tylko...
̶  Chodź Draco  ̶  przerwała ich kłótnię Pansy  ̶  Spóźnimy się.
̶  Alejandra nic mi nie zrobi  ̶  spojrzał na nią jak na dziwoląga.
̶  Może i nie  ̶  zgodziła się  ̶  ale na lekcjach musisz być.
̶  Macie szczęście  ̶  warknął po czym wyszedł z sali, a za nim podążyli Ślizgoni, którzy wcześniej przysłuchiwali się rozmowie. 
̶  Przepraszam za niego  ̶  powiedziała cicho i pobiegła za nimi.
̶  Czy wy też…  ̶  zaczął Harry.
̶  Tak  ̶  odpowiedziała mu reszta.
̶  To było dziwne  ̶  stwierdził Ron.
***
̶  Nazywam się Alejandra García López i będę was uczyła Obrony Przed Czarną Magią. Na początek może przerobimy borginy.
̶  Przecież to już było  ̶  szepnęła Hermiona do Harrego prawie nie poruszając ustami.
̶  Minus 5 punktów dla Gryffindoru  ̶  oznajmiła nagle nauczycielka.
Czy ciebie kiedyś rąbnęło jakieś zaklęcie?
̶  CO?!
̶  Minus 10 za niekulturalne odzywanie się do nauczyciela.
Okej, widzę, że tak i to mocno.
̶  Ale…
̶  A może 15?  ̶  zapytała podnosząc brew.
A spróbuj tylko, ty stara wiedźmo!
̶  Nie, pani profesor  ̶  uśmiechnęła się sztucznie.
̶  Świetnie  ̶  klasnęła w dłonie, po czym wróciła do lekcji.
***
̶  Ona jest taka, jak Snape  ̶  wybuchła Hermiona, wychodząc z lekcji, na której stracili 50 punktów.
̶  Nawet gorsza  ̶  powiedział Harry, a widząc pytający wzrok przyjaciółki dodał  ̶  No, bo jest ładna.
            Uśmiechnęła się z politowaniem, słysząc słowa przyjaciela. To prawda, Alejandra była ładna. Typowa hiszpańska uroda wyróżniała ją z pośród innych nauczycieli i uczniów. Miała długie, ciemne i kręcone włosy oraz czekoladowe oczy. Jej zęby wydawały się idealnie białe, przez to, że miała ciemną karnację.
 ̶  I to jej nazwisko  ̶  wtrąciła się Ginny  ̶  Czy tak nie nazywał się twój dziadek?
̶  Ginny, prawie połowa Hiszpanów ma na nazwisko López  ̶  uśmiechnęła się do niej z politowaniem.
̶  Faktycznie  ̶  Ron klepnął się dłonią w czoło  ̶  Twoja mama była Hiszpanką.
̶  5 punktów za spostrzegawczość  ̶  zaśmiała się Gryfonka.
̶  Chwila  ̶  zatrzymał się Wybraniec  ̶  Czy ty nie powinnaś mieć dwóch nazwisk?
̶  Gdybym mieszkała w Hiszpanii, to bym miała. Ale moja mama stwierdziła, że skoro przeprowadziła się do Anglii to będzie miała Granger  ̶  tłumaczyła  ̶  Więc ja też tak mam.
̶  Nadal uważam, że to dziwne  ̶  mruknęła Ginny.
***
̶  Mam pewien pomysł  ̶  zaczęła Hermiona, wchodząc do Pokoju Wspólnego.
̶  Czyżby piątkowe plany?  ̶  zapytała z filuternym uśmieszkiem.
̶  Może…
̶  Gdzie tym razem?  ̶  przysunęła się do niej tak blisko, że prawie zderzyły się głowami.
̶  Zgadnij.
̶  No to mnie załatwiłaś  ̶  westchnęła  ̶  Argentyna? Wenezuela? Kostaryka? USA? Kanada? Australia?
̶  To się nawymieniasz  ̶  zaśmiała się.
̶  Japonia? Rosja? Kenia? Egipt? Filipiny?  ̶  zgadywała dalej  ̶  Turcja? Chiny? Tajlandia? Birma?
̶  Birma?  ̶  zdziwiła się  ̶  Nawet nie wiedziałam, że znasz takie państwo.
̶  Nie tylko ty jesteś mądra  ̶  odparła.
̶  Nie?  ̶  zapytała  ̶  Czasami mam takie wrażenie.
̶  Bardzo śmieszne  ̶  skrzywiła się  ̶  Powiesz mi, gdzie tym razem jedziemy?
To się zdziwisz.
̶  Do Londynu  ̶  mrugnęła do niej  ̶  Najciemniej pod latarnią.
̶  Ale ty jesteś  ̶  zrobiła obrażoną minę.
̶  Nie chcesz jechać?
̶  Oczywiście, że chcę!  ̶  wstała z kanapy  ̶  Muszę się przygotować!
̶  Nie musisz  ̶  powiedziała od niechcenia panna Granger. Oczy Ginny rozszerzyły się nieznacznie, a na usta wpłynął przebiegły uśmieszek.
̶  Czyli…
̶  Tak  ̶  odpowiedziała Hermiona, wiedząc o co jej przyjaciółka chce zapytać.
***
            Było około 4 w nocy, kiedy przejście do pokoju Prefektów otworzyło się, ukazując dwie dziewczyny. Hermiona była ubrana w czarną i bardzo obcisłą sukienkę, która u góry była zdobiona maleńkimi kryształkami. Na nogach miała kabaretki i wysokie szpilki. Ginny natomiast, miała na sobie przylegającą kreację, pokrytą czerwoną koronką. Również ubrała buty na obcasie, ale nie takim wysokim, jak jej towarzyszka. Obie miały bardzo mocny makijaż, który teraz lekko się rozmazał, a włosy, wcześniej pięknie ułożone, pozostawiały wiele do życzenia.
            Weszły do środka, śmiejąc się i niosąc pudełko pizzy, którą postawiły na stole.
̶  Było nie-ziem-sko  ̶  pochwaliła Ruda  ̶  Byłaś niesamowita!
̶  Weź, bo się jeszcze zarumienię  ̶  uśmiechnęła się, przykładając ręce do policzków.
            Nagle usłyszały kroki i zobaczyły Blaise’a schodzącego po schodach. Kiedy je zobaczył, popatrzył na nie w osłupieniu. Nie zważając na to, że dalej idzie, przeleciał przez fotel lądując przed zaskoczonymi Gryfonkami.
̶  Nic ci nie jest?  ̶  zapytała, a zaraz potem przeniosła wzrok na spalony kominek. Jej oczy rozszerzyły się w przerażeniu  ̶  I co tu się, do cholery stało?
̶  Po pierwsze  ̶  wszystko okej. Po drugie  ̶  dlaczego niby mam to wiedzieć?  ̶  popatrzył na nią z wyrzutem i spróbował się podnieść przez co przewrócił fotel, który spadł na podłogę z głośnym hukiem.
̶  Diable, co ty tam, na Merlina robisz?  ̶  wrzasnął arystokrata z górnego piętra  ̶  Znowu wrzuciłeś coś do kominka?
̶  Eee… to był eksperyment naukowy  ̶  uśmiechnął się niewinnie.
̶  Mionka  ̶  zaczęła Ruda  ̶  chyba nie chcemy wiedzieć, co tu się stało.
            Blaise wyglądał jakby chciał zaprzeczyć, ale zaraz potem zrobił zamyśloną minę i przytaknął.
̶  Debilu, wszystko dobrze?  ̶  zapytał Draco, schodząc na dół. Popatrzył na dwie dziewczyny i na jego twarzy pojawił się wyraz zaskoczenia, który szybko zniknął, ustępując miejsca ironicznemu uśmiechowi  ̶  No, no… wiedziałem, że Granger jest dziwką, ale nie sądziłem, że ty też Weasley. Czysta krew cię nie uratowała.
̶  Spieprzaj, zawszona fretko  ̶  warknęła i pokazała mu środkowy palec.
̶  Do klientów należy zwracać się z szacunkiem  ̶  blondyn najwyraźniej świetnie się bawił.
̶  Żadna z nas nigdy nie pójdzie z tobą do łóżka, wypłoszu  ̶  powiedziała hardo Hermiona  ̶  Chodź Ginny, idziemy.
            Wyminęły zadowolonego Malfoy’a i poszły do sypialni Panny Granger.
Już ja się dowiem, co ty kombinujesz  ̶  pomyślał, śledząc wzrokiem sylwetkę współlokatorki i zawieszając wzrok na jej pośladkach.
***
            Przetarła oczy i usiadła na łóżku z cichym jękiem. Rozejrzała się po pokoju, ale nie zauważyła przyjaciółki.  Wstała i podeszła do lustra, krzywiąc się do swojego odbicia. Miała rozmazany makijaż, a jej brązowe włosy sterczały we wszystkie strony. Szybko spięła je w niechlujnego koka i chwyciła szlafrok.
Otworzyła drzwi i wyszła z pokoju. Skierowała się w kierunku kuchni, mocno trzymając się poręczy. Na swoje nieszczęście nie zauważyła ostatniego stopnia i upadła na podłogę.
Głupie schody  ̶  pomyślała z goryczą. Usłyszała kroki i odwróciła się w stronę dźwięku by zobaczyć schodzącego blondyna.
̶  Granger, nie jesteś miłym widokiem o poranku  ̶  uśmiechnął się ironicznie, przyglądając się jej  ̶  Zwłaszcza jeśli wyglądasz gorzej niż normalnie.
To czemu wgapiasz się w moje nogi jak hipogryf na fretki, co zboczeńcu?
̶  Dzięki, ty to umiesz zepsuć humor.
̶  Do usług, szlamo ̶  przestąpił nad nią i poszedł do salonu.
            Podniosła się i poprawiła szlafrok, udając się coś zjeść. Przystanęła zszokowana obok współlokatora, widząc w jakim stanie jest kuchnia. Wszystko było w cieście i jajkach, a dwójka winowajców była ubrudzona mąką.
̶  To on  ̶  wskazała na Blaise’a.
̶  To ona  ̶  mulat odpłacił się Ginny tym samym.
̶  Nie obchodzi mnie to. Ma być czysto  ̶  warknęła i odwróciła się na pięcie.
Ten dzień nie może być gorszy  ̶  pomyślała. Niestety nie wiedziała, jak bardzo się myliła…
***
          W skali 1-10, jak bardzo jesteście źli lub rozczarowani? Wiem, że ten rozdział jest beznadziejny i nic się w nim nie dzieje, ale musiałam tu wepchnąć kilka ważnych szczegółów, które wyjaśnią się już niedługo. Kolejne będą już dużo lepsze (prawdę mówiąc, poprzeczka nie jest zbyt wysoko). Postaram się dodać rozdział za tydzień, ale nic nie obiecuję, bo mam dużo rzeczy do zrobienia w tym tygodniu. Pamiętajcie, że Wasze komentarze zachęcają mnie do pisania, nawet jeśli mnie krytykujecie!